poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 5

The evening was long, my guesses were true
You saw me see you
That something you said, the timing was right
The pleasure was mine.



Ashley's POV


Zaraz po tym jak wielmożny Zayn przerzucił moje ciało przez swoje ramię wyniósł mnie najpierw z pokoju, potem z domu. Przeniósł przez ulicę, przez co nabawiłam się wielu spojrzeń to młodych to starszych kobiet. Młode -rozumiem. Mulat jest przystojny, nie powiem, że nie. Mogły go sobie wziąć. Od czasu, gdy zaczęłam się go bać, cała wspaniałość jego osoby zniżyła się do poziomu zera i nie chciała się wcale podwyższać. Wracając. Młode rozumiem, że się za nim oglądały, ale starsze panie? No proszę Was. Rozumiem, że może są samotne, ale to jest pięćdziesiąt lat różnicy. Tak nie można. Chłopak przynajmniej wiedział, których kobiet się przestrzegać. W końcu wyglądało na to, że prawie wszystkie mieszkały to w sąsiedztwie, to w okolicy. Tak więc kiedy wbrew swojej woli zostałam przeniesiona na drugą stronę ulicy do ICH domu, to w końcu postawiono mnie na własnych nogach. W kuchni, gdzie zostałam odstawiona stał nie kto inny jak Niall. Przy mikrofali urzędował Louis. Oprócz tego co chwilę latał do salonu. Jednak widząc w jaki sposób zostałam przytargana do ich domu przystanął w półkroku, a Jego oczy mówiły tylko: "Co Ty zrobiłeś stary?!". Wyglądało na to, że ten zabójczy wzrok nie był skierowany do mnie, ale do Zayn'a. Otuliłam swoje ciało ramionami. Widząc jak ciemnowłosy chłopak do mnie podchodzi odskoczyłam od niego. Od razu pokierowałam się do swojego brata. Wtuliłam się w Jego ramiona, by dostać jakiekolwiek ciepło, którego w tej chwili potrzebowałam. Zaczęłam się trząść, a w moich oczach pojawiły się łzy. To właśnie tak reagowałam na strach. Pamiętam, jak wiele razy opiekunki z domu dziecka próbowały dotrzeć do mnie. Próbowały wielu sposobów. Przymknęłam powieki, a po moich policzkach spłynęły małe, słone kropelki, nazywane łzami. Pociągnęłam nosem.
-Ashley... Cicho... Nie płacz już. Ci... -Chłopak doskonale wiedział jak poradzić sobie z tą sytuacją. To nie był mój pierwszy raz kiedy to przybiegałam do niego ze łzami w oczach, które były spowodowane wyłącznie strachem. Blondyn zaczął jeździć dłonią w górę i w dół, a przy tym szeptał jakieś pocieszające słowa. Do moich nozdrzy od razu dostał się zapach popcorn'u. Wiedziałam, że chcą zrobić seans filmowy, ale nie wiedziałam, że aż tak się przygotowują. -Już wszystko dobrze? -Zapytał cichym głosem mój brat, na co ja niezauważalnie mu przytaknęłam. Jeszcze raz wtuliłam się w Jego ciało i uroniłam ostatnią, małą łezkę, która zaraz spłynęła po moim policzku. Blondyn starł ją swoim kciukiem i głośno westchnął, co mogłam poczuć po gwałtownym ruchu Jego klatki piersiowej.
-Możemy... wracać do domu? -Zapytałam cichym głosem, mając nadzieję że mi ulegnie i wrócimy do budynku, po drugiej stronie ulicy. -Proszę...
-Teraz już jest to wykluczone. Jest już wszystko przygotowane. -Chłopak przybliżył się do mojego ucha. -Oni mają żelki, nigdzie się stąd nie ruszamy... -Powiedział swoim ucieszonym głosem. Oczywiście to jedno zdanie miało mnie rozłożyć na łopatki. Przez to właśnie zdanie miałam się głośno roześmiać i udawać, że nic się nie stało. Jednak w tej sytuacji nie mogłam zrobić tego ze szczerym uczuciem. Głośno westchnęłam. Na mojej twarzy pojawił się kiepski, wymuszony, sztuczny uśmiech. Irlandczyk spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem. Ucałował mnie czoło, na co ja się od niego odkleiłam. -Chodź... Wybierzemy jakiś film. -Złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę salonu, ogromnego salonu. Usadowił się wraz ze mną na sofie. Podciągnęłam swoje nogi, pod klatkę piersiową, a głowę ułożyłam na kolanach. Po chwili obok mnie pojawił się Louis. Jego włosy były nadzwyczaj zmierzwione, a na twarzy jak zwykle widniał szeroki uśmiech. Zaczął szturchać łokciem w mój bok. Uniosłam na niego wzrok, wyczekująco. Wiedziałam, że chce coś powiedzieć. Szatyn wziął głęboki oddech.
-Chciałbym przeprosić Cię, za Zayn'a. On... Nie wiedział, że się tak... hm... -Umilknął, próbując dobrać dobre słowa do zaistniałej sytuacji. -Zachowasz, że akurat tak zareagujesz... -Zatrzymałam Jego wypowiedź, unosząc swoją dłoń do góry.
-Louis... Skąd on miał to niby wiedzieć? Przestraszyłam się po prostu, a że tak a nie inaczej reaguję na strach to już nie moja wina. Nie musisz mnie za niego przepraszać. On... On nie wiedział... -Pocieszająco poklepałam go po ramieniu. Chwila! Kto kogo miał tutaj pocieszać? On mnie? Czy ja jego?
-Wiem! -Wykrzyknął ni z tego ni z owego Niall. Uniosłam brwi do góry, po czym skręciłam głowę w Jego stronę.
-Co wiesz? -Zapytałam. Na Jego szczęśliwy głos, moje usta same z siebie przekształcały się w uśmiech.
-Co będziemy oglądać... -Przeczesał swoje, farbowane na blond włosy.
-Więc... ? -Ponaglił go Louis, spoglądaj na niego tym samym wyczekującym wzrokiem.
-Igrzyska Śmierci! -Wykrzyknął ponownie, na co ja wywróciłam teatralnie oczami.
-Niall, oglądałeś ten film chyba z milion ra...
-Świetnie, możemy go pooglądać. -W słowo wszedł mi dobrze znany głos. Cicho westchnęłam, po czym podniosłam wzrok na właściciela dźwięku. No tak. Zayn. A kogo ja miałabym się spodziewać? W końcu to zarówno dom Jego jak i Louis'a.
-Taaak! -Zawołał ucieszony blondyn. W tym samym momencie klamka zapadła. Musiałam po raz setny oglądać ten sam film, z tym samym bratem oraz dwoma, małymi dodatkami: Zayn'em i Louis'em. Jak oni w ogóle mają na nazwisko?

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

-Peeta Mellark i Katniss Everdeen. Pasują do siebie jak ulał. -Wyszczerzył się mój brat, na co ja głośno westchnęłam, a do swojej dłoni wzięłam trochę popcornu, który zresztą powoli się kończył, podobnie jak film. Szturchnęłam blondyna w Jego żebro, dzięki czemu odwrócił się w moja stronę. -Hm? -Zapytał. 
-Ten sam film oglądamy razem z... czwarty... piąty, może szósty raz i...
-W końcu się pocałowali! -Przerwał mi Louis, na co wywróciłam oczami. -W końcu! Już myślałem, że tego nie zrobią. Ile można wyczekiwać na jeden pocałunek, który może uratować jednemu człowiekowi życie? Przecież gdyby nie to, to Peeta nie dostanie leku. -Kontynuował szatyn.
-Widzę, że oglądałeś ten film. -Mruknęłam pod nosem, zwracając się do Louis'a.
-Ba! A kto tego nie oglądał? -Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na sofie siedziałam ja i Niall. Gdyby chłopak nie był tak bardzo rozłożony, to jestem przekonana, że któryś z chłopaków jeszcze by się na niej zmieścił. Na podłodze, a raczej na jasnym dywanie siedział szatyn, który przez całą ekranizację jak zaczarowany wpatrywał się w ekran telewizora. Zayn zajmował miejsce na fotelu. Skupiony na akcji filmu. Wyglądał wręcz jak prawdziwa oaza spokoju. Moje kąciki ust uniosły się do góry. 
-Zayn nie oglądał. -Powiedziałam, na co ten odwrócił się w moją stronę. Po Jego minie mogłam stwierdzić, że to jest prawda. -Wiedziałam. -Mruknęłam, do siebie pod nosem.
-To prawda. Nie oglądałem nigdy "Igrzysk Śmierci". -Powiedział swoim typowym formalnym tonem. Miał 20 lat, a tak cholernie poważnie się zachowywał. Czy to jest normalne? 


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

Piętnaście następnych minut film oglądaliśmy w ciszy. W końcu się skończył, a ja uniosłam kąciki ust do góry. Kiedy po raz pierwszy oglądałam go z Niall'em już wiedziałam, że będzie to Jego ulubiona ekranizacja. Odetchnęłam z ulgą widząc jak na dużym ekranie telewizora pojawia się czarne tło i zaraz za nim napisy.
-Teraz ja wybieram. -Powiedział Louis, na co ja wstałam i zaczęłam prostować swoje nogi, które mi po prostu ścierpły. Blondyn udał się do kuchni, po kolejne przekąski, a szatyn tłumacząc się że nie może znaleźć filmu wyszedł z salonu kierując się po schodach na piętro. Zapewne do Jego pokoju. Usiadłam ponownie na sofie. Zapadła cisza. Nieprzyjemna cisza. W salonie byłam ja i Zayn, który bawił się swoją szklanką, wypełnioną resztkami soku pomarańczowego.
-Zagrajmy w 5 pytań. -Powiedział ni z tego, ni z owego szatyn. Uniosłam brwi zaskoczona. -Wiesz... 5 pytań... 
-Wiem co to jest. -Przerwałam mu w połowie zdania. Oblizałam swoje usta. Dokładnie wiedziałam, jaki był cel zostawienia mnie "sam na sam" z Zayn'em. Niall, kiedy ostatnim razem tak postąpił, skarciłam go, na co ten obiecał że nigdy więcej tak nie postąpi. Nie dotrzymał obietnicy. 
-Kobiety mają pierwszeństwo.
-Dobrze. A więc... Jak masz na nazwisko? -Zapytałam. W sumie sama nie wiedziałam dlaczego tak bardzo chciałam to wiedzieć. 
-Malik. Zayn Malik. -Odpowiedział i zaraz posłał mi coś w rodzaju uśmiechu. Przytaknęłam mu. Zayn Malik... Zapamiętam to sobie. -Teraz moja kolej... -Zrobił krótką przerwę. -Skąd pochodzisz? -Wzruszyłam ramionami.
-W sumie to sama nie wiem... Jakoś... wylądowałam w domu dziecka... Przygarnęli mnie Państwo Horan, którzy mieszkali w Irlandii... -Powiedziałam spokojnym głosem. Nie lubiłam swojej przeszłości, ponieważ w sumie nic o niej nie wiedziałam. Tylko to, że miałam dwójkę rodziców, którzy mnie porzucili. Był to dla mnie drażliwy temat, ale nie miałam zamiaru ponownie płakać. Zbyt wiele łez wylałam.
-Przepraszam... Nie wiedziałem... -Chłopak zaczął zarówno się bronić jak i mnie przepraszać. 
-Nie masz za co... Nie wiedziałeś... -Cicho odchrząknęłam. -Teraz moja kolej... -Nim zdążyłam zadać pytanie, do salonu wszedł, a raczej wpadł Louis, a zaraz za nim Niall, który zaczął kręcić głową w stronę szatyna. Jego wzrok miał mówić coś typu: "Za szybko!". Wywróciłam teatralnie oczami, po czym spojrzałam na Horan'a, który stał obładowany jedzeniem. -Będziecie tam tak stali?! -Krzyknęłam zwracając się do nich. Louis jako pierwszy ruszył się z miejsca, a zaraz za nim blondyn. Mój brat ustawił na stoliku kolejne przekąski, a szatyn położył małe pudełko z płytą zaraz obok nich. Pochyliłam głowę by przeczytać tytuł filmu. Ten sam ruch wykonał również Malik, na co ja głośno westchnęłam.
-Tres metros sobre el cielo... -Wraz z Zayn'em przeczytaliśmy nazwę w tym samym czasie. Zaśmiałam się pod nosem, podnosząc swoją makówkę do góry.
-Lou?!
-Lou?
-No.
-Pasuje mi to przezwisko. -Wyszczerzył swoje białe zęby, nalewając sobie do szklanki pepsi.
-A więc Lou chcesz oglądać hiszpański melodramat z...
-2010 roku, w którym Hache ma przyjaciela, który potem ginie?! -Dokończył moja wypowiedź brunet.
-Tak. -Odpowiedział krótko, na co ja już w ogóle nie zareagowałam. -A co do przezwisk. Skoro ja jestem od teraz Lou. -Ułożył usta w dzióbek. -Zayn może być Zanee, lub Zen. -Na Jego propozycję głośno się zaśmiałam. Na chwilę zapomniałam o tym co wydarzyło się dosłownie dwie godziny temu i poklepałam Malik'a, po ramieniu.
-Więc od teraz nazywasz się Zen. Zen Waleczny. -Parsknęłam śmiechem.
-Niall bę...
-Nie, nie, nie. Ja już mam swoje drugie imię. Ni. Mi pasuje. Ni na białym koniu. -Wytrzeszczyłam na brata oczy i położyłam się na sofie nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Ej! Skoro Zen jest Waleczny. Ni jest na białym koniu, to Lou niech będzie białym koniem. -Powróciłam do brechtania się z nich. Nie mogłam tego powstrzymać.
-No wiesz co Ash! Jak możesz nazywać mnie białym koniem? -Podniosłam wzrok na szatyna. Udawał, że jest obrażony, a przy tym włączał kolejny film. Wstałam i podeszłam do niego. Poplątałam mu włosy swoją dłonią.
-Ty mój biały rumaku. -Powiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach i wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Miałam z nich niezły ubaw.
-Ni na białym koniu, Lou biały rumak, Zen Waleczny. Wygląda na to, że cała nasza trójka jest rycerzami, tylko Louis'a zniekształciło na konia. -Powiedział Zayn powstrzymując swój chichot. Oblizał swoje usta. -Więc jest koń i dwóch rycerzy, a Ashley? Nie zapominajcie o niej. -Wspomniał o mnie chłopak, na co ja zachowałam jakieś ostatnie resztki spokoju i usiadłam wygodnie na meblu.
-Mnie w to nie plątajcie. Nie chcę być koniem Zayn'a. -Szeroko się uśmiechnęłam.
-Jest średniowiecze, są rycerze, białe rumaki. Brakuje nam jesz... -Zaczął mówić Lou.
-Księżniczki. Brakuje nam księżniczki. -Malik wyszczerzył się w moją stronę. -Brakuje nam księżniczki Tomlinson. -Ach to tak ma na nazwisko Louis. No proszę. -Więc naszą księżniczką będzie Ashley. Księżniczka Ash, Ni na białym koniu, Zen Waleczny i Lou biały rumak.
-Cudownie! -Wykrzyknęłam. -Możemy jechać do Buckingham Palace i przedstawić się jako średniowieczna szlachta. -Zaśmiałem się pod nosem, jednak nikt tym razem mi nie zawtórował. Niall, Louis, zresztą jak i Zayn zaczęli szukać punktu, na którym mogliby zatrzymać swój wzrok. Byli zdezorientowani? Uniosłam brwi do góry. -O co chodzi?
-O nic Ashley... O nic... Oglądajmy. Zaczęło się. -Powiedział spokojny głosem blondyn, wpatrując się w ekran telewizora. Niech mu będzie i tak to z niego wyciągnę.
Film leciał i leciał, a mnie męczyło pytanie: "Dlaczego tak dziwnie się zachowywali, kiedy zażartowałam o tym, że wybierzemy się do Buckingham Palace?". Położyłam swoją głowę na ramieniu brata. Oczy powoli zaczęły mi się kleić i po prostu zasnęłam. Miałam do tego prawo. Byłam naprawdę zmęczona.

Niall's POV

Kiedy Ashley powiedziała ten żart, każdy z nas momentalnie spoważniał. Kto by pomyślał, że moja siostra wyskoczy a aż tak bardzo realistyczną propozycją. Przecież nikt się tego nie spodziewał. Byłem zszokowany. Żeby ją tylko odwieść od pytania przychyliłem jej by oglądała film, a sam zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim. Dokładnie widziałem po twarzach zarówno Louis'a, jak i Zayn'a, że oni też nad wszystkim myślą.
Kiedy powiedzieli mi kilka godzin temu, że moja mała Ashley jest córką rodziny królewskiej zamurowało mnie. Na początku w ogóle nie chciało mi się w to wierzyć. No bo jak? Co prawda wiem, że przygarnęliśmy ją z domu dziecka, ale przecież nikt nie mógłby zakładać, że jest akurat córeczką wielkiej rodziny Edwards, która panuje nad Anglią. Jednak potem musiałem uwierzyć.
Jest jeszcze Zayn. Mieszkałem w Irlandii, nigdy jakoś nie przejmowałem się monarchią w Danii. Co najwyżej to co usłyszałem w radio, w telewizji czy może przeczytałem w jakiejś gazecie. To, że nie wiedziałem kompletnie nic o sprawach monarszych w Kopenhadze, łączyło się to z tym, że nawet nie wiedziałem, że mają tam jakiegoś księcia. "Zayn Malik książę Danii, złóż mi pokłony" -Wyobraziłem sobie bruneta, który stoi na balkonie i macha dłonią na wszystkie strony. Przez samo wyobrażenie na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Na moim ramieniu leżała makówka siostry. 
Na sam koniec został mi Louis. Louis Tomlinson. Kim on w ogóle jest? To wręcz człowiek zagadka, którego nie potrafiłem rozpracować. Co prawda znałem go dosłownie kilka godzin, ale mogłem stwierdzić, że jest zdecydowanie szczęśliwym człowiekiem i ma dobre poczucie humoru. Wielu ludziom właśnie tego brakuje. Szerokiego uśmiechu na twarzy, takiego jak ma chłopak.
-Śpi... -Usłyszałem cichy głos Tomlinson'a. Przeniosłem swój wzrok na Ashley, która rzeczywiście odpłynęła w Krainę Morfeusza. Uniosłem kąciki ust do góry. -Tak poza tym to prawie by się dowiedziała... -Powiedział, wypuszczając ze świstem powietrze, które gromadziło się w Jego płucach.
-O mały włos... Nie ufa mi, więc to jeszcze nie jest dobry pomysł by jej o wszystkim mówić. Jeszcze nie... -Dopowiedział Zayn, a ja mu przytaknąłem. Louis klepnął Malik'a po ramieniu.
-Ty też dałeś plamę.
-Skąd miałem wiedzieć, że ona ma takie napady strachu? Musisz mi zrobić jakąś listę, czego się boi. -Drugie zdanie zwrócił do mnie. 
-Jasne. -Cicho westchnąłem, po czym pogładziłem dziewczynę po głowie. -Będziemy już iść. -Kiedy już miałem budzić Ashley, Louis zatrzymał mnie. Uniosłem jedną brew do góry.
-Zostaw ją u nas. Jutro rano wróci do domu. Zbyt słodko śpi żeby ją obudzić. -Spojrzałem na nią ostatni raz i ucałowałem jej policzek.
-No dobrze... -Zayn podniósł się z miejsca i podszedł do sofy, na której spała dziewczyna.
-Zaniosę ją do któregoś z pokoju. -Delikatnie wziął ją na ręce w stylu ślubnym i udał się schodami na górę. Wstałem z sofy i pożegnałem się z Lou. Wyszedłem z ich budynku, a zaraz po przejściu na drugą stronę znajdowałem się w domu. Zamknąłem za sobą drzwi. Byłem ciekaw jak dziewczyna zareaguje kiedy się o wszystkim dowie. Zaakceptuje to kim jest? 
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Miał być szybciej, wiem ale miałam już większy początek a potem już nie mogłam się zebrać by napisać resztę. W ramach przeprosin rozdział jest o wiele, wiele, wiele, wiele dłuższy niż inne. Mam strasznie dużo pomysłów co do tego opowiadania. Cudownie. Podejrzewam, że następny rozdział zacznę bazgrolić na kartce lub w którymś ze starych zeszytów. Myślę, że to wszystko...
A ! Zastanawiam się nad założeniem ask'a do opowiadania. Co wy na to? W  komentarzach piszcie jak się wam podobał rozdział. 

Ach i dziękuję za 12 KOMENTARZY pod tamtym postem! <3 

Kochani jesteście <3 Dziękuję! 
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! 


Do Następnego! <3 

-Zouis <3


8 komentarzy:

  1. Cudo *o*
    Weny skarbie :3
    Czekam na kolejny :))
    Ily xx /@skrobisia

    OdpowiedzUsuń
  2. =.=
    Jeb.
    Zay taki że awww... *=*
    Ciekawe co powie ashley...
    Pozdrawiam
    Czekam na next pisz szybko;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super extra czekam czekam na next :) ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę nie dziwię się reakcji Ashley na to, że Zayn jak gdyby nigdy nic, siłą zabrał ją do siebie przerzuconą przez ramię. To dziwne… w końcu nie znają się praktycznie wcale można powiedzieć, a on już na początku zrobił taką akcję. No ale cóż, ważne, że Ash długo tego nie rozpamiętywała i już przy pierwszym filmie rozchmurzyła się i żartowała razem z chłopakami.

    Nigdy nie oglądałam tych Igrzysk Śmierci… nie wiem co to jest za film i o czym jest, ale może z ciekawości, w wolnej chwili sobie go obejrzę żeby wiedzieć czym ten Nialluś się tak zachwyca. :b
    Swoją drogą widzę, że mam z nim coś wspólnego… też lubię oglądać wiele razy te same filmy, które akurat przypadły mi do gustu.

    Jestem strasznie ciekawa, jak Ash zareaguje na fakt, że spała u zupełnie obcych jej chłopaków. Na jej miejscu, pewnie byłabym zła na Nialla, że mnie nie obudził i nie zabrał ze sobą do domu. Bądź co bądź nie powinien być aż tak ufny, w końcu nigdy nie wiadomo, kim mogą być Louis i Zayn… Za szybko im zaufał. Oni wiedzą, że powiedzieli prawdę, ale skąd on może to wiedzieć.


    Dzięki za informację o nowym rozdziale na asku. Dawno nic nie dodawałaś i cieszę się, że w końcu coś się pojawiło. Jednak mam prośbę – informuj mnie na moim blogu, ponieważ ostatnimi czasy bardzo rzadko wchodzę na aska.
    W międzyczasie zapraszam również na zaległe rozdziały na moim blogu.

    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    miłego dnia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się, na prawdę świetny jest *.* Czekam na kolejny :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie!! *.*
    Prawie się wydało och i ach xdd
    Ale ten napad strachu to jakaś masakra biedactwo Ashley ;c
    No Ni na białym koniu (hahahahah) musi Zaynowi zrobić listę tego czego boi się Jego przyszła żona xdd
    Nie mogłam Ni na białym koniu, Zen waleczny, Lou biały koń hahahahahah
    Rozdział genialny nie mogę się doczekać następnego! Pozdrawiam i życzę weny! ;3

    Zapraszam do siebie:
    http://od-przyjazni-domilosci.blogspot.com/
    you-are-fire-starting-in-my-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń