piątek, 7 listopada 2014

Informowani

A więc dodałam tą zakładkę, ponieważ zauważyłam, że pod ostatnim postem zgromadziło się wiele anonimów, z czego się naprawdę cieszę. 




A więc możecie pod tym postem pisać mi swoje:

-Twitter
-Email
-Jakikolwiek kontakt

-Zouis <3

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 7

You and I walk on fragile line
I have known it all this time
But I never  thought I'd live see it break 
It's getting dark and it's all too quiet 
And I can't trust anything now
And it's coming over you like it's all a big mistake.



Ashley's POV

Stanęłam przed szafą, zdegustowana. Cóż, nie miałam jakoś pomysłu w co mogę się ubrać. Zacmokałam swoimi ustami z dezaprobatą, po czym zagłębiłam się w głąb szafy. Po krótkich, ale jakże męczących przemyśleniach, wybrałam czarne legginsy, nieco dłuższą, białą bokserkę z nadrukiem, który przedstawiał wieżę Eiffla. Tak, muszę się przyznać, że kiedyś miałam okropne uzależnienie na temat tego kraju. Francja.
Od zawsze chciałam tam pojechać. Wydawało mi się, że jest to państwo beztroskie. Moim marzeniem, było poznanie w Paryżu swojej prawdziwej miłości. W końcu, kiedy tylko doszły do mnie słuchy, że stolica jest miastem miłości od razu w głowie kroił mi się jakiś plan. Cóż... Na razie nic z tego nie wypaliło.
Jak widać, siedzę tutaj w Londynie. Może i nie w Irlandii, ale w Londynie. Co prawda to nie to samo co piękny Paryż. Tutaj, w stolicy Wielkiej Brytanii, nawet nie marzyłam o tym aby zdobyć swoją jedyną, wielką miłość.
Nadal liczyłam na miasto miłości.
Zachichotałam pod nosem. Mogę spokojnie przyznać, że moje marzenia były naprawdę dziwne. Póki co mam rozpocząć studia. To jest nowy, a zarazem kolejny krok, do mojej wymarzonej przyszłości. Jeszcze, kiedy byłam młodsza chciałam zostać weterynarzem. Pracować z zwierzętami. Uważałam, że zwierzęta nie ranią ludzi psychicznie. Trwałam w przekonaniu, że chcę taki, a nie inny zawód, dopóki któregoś dnia nie dowiedziałam się, że do obowiązków weterynarza należy również usypianie zwierzaków. Zrezygnowałam. Moim kolejnym krokiem, była psychologia, ale tutaj mi już kompletnie nie wychodziło. Zdecydowanie nie nadawałam się do tego. Nie potrafiłam pocieszyć swojego brata, a co dopiero gdybym miała rozmawiać z innymi, a na dodatek obcymi ludźmi o ich problemach. Po długim zastanowieniu stwierdziłam, że jednak zostanę przy lekarzu, jednak o innej dziedzinie. Po zwierzętach, które nie ranią psychicznie, były dzieciaki. To takie bezbronne stworzonka. Zresztą podobnie jak zwierzęta, prawdopodobnie nie zrobią Ci krzywdy psychicznej. Szczerze mówiąc to nie żałuję, że wybrałam to, a nie coś innego. Uniosłam kącik ust do góry i weszłam do łazienki. Choć miałam jeszcze ponad godzinę, to i tak wiedziałam, że muszę z domu wyjść jakieś 30 minut szybciej. Byłam okropnie leniwa i nie lubiłam się spieszyć. No chyba, że było mi to już wcześniej nakazane.

 * * *

Po "porannej" toalecie wyszłam z łazienki, jeszcze wiążąc włosy w wysoką kitkę. Podeszłam do okna, aby sprawdzić pogodę. Było pochmurno i nie zapowiadało się na to, aby nagle wyłoniły się jakieś promienie słońca. Nie mogłam się dziwić. Przecież to pochmurny, aczkolwiek cudowny i urzekający Londyn, prawda? Musiał mieć w sobie jakąś cechę, którą można było mu przypisać. 
Londyn -Pochmurne miasto.
Paryż -Miasto miłości.
Zdecydowanie wybieram opcję numer dwa. Uniosłam kąciki ust do góry, po czym przybliżyłam się do lusterka. Musnęłam swoje rzęsy czarnym tuszem i podeszłam do szafy, decydując się, że muszę jeszcze coś na siebie włożyć. Na moich ramionach wylądowała jeansowa kurtka. Wyszłam z pokoju, po drodze zabierając ze sobą torebkę. Jeszcze raz omiotłam wzrokiem swoją sypialnię, po czym wyszłam z niej zamykając za sobą drzwi. Zbiegłam na dół, wprost do holu, gdzie z niskiej szafeczki wyciągnęłam buty. Szybko je założyłam i nim zdążyłam wyjść ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się do tyłu. Moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Niall. W dłoni trzymał klucze zapewne od domu. 
-Widzisz, jak ja o Ciebie dbam. Gdybyś ich nie wzięła to byś się tutaj nie dostała. -Zmarszczyłam swoje brwi. 
-Masz zamiar gdzieś wychodzić? -Zapytałam z ciekawości. Blondyn wzruszył ramionami.
-Nie wiem. Mam nadzieję, że gdzieś się wyrwę. -Zacmokałam swoimi ustami. Odebrałam od niego pęk kluczy. 
-Dziękuję. -Powiedziałam, łapiąc za klamkę od drzwi.
-Miłego zwiedzania. -Powiedział jeszcze, kiedy ja wychodziłam już z domu. Wrzuciłam klucze na dno torebki, a jej pasek ułożyłam wygodnie na swoim ramieniu. Zaczęłam iść w kierunku restauracji, gdzie poprzedniego dnia spotkałam Lucy.

* * *

Tak jak się spodziewałam dziewczyna już czekała na mnie. Siedziała przy jednym ze stolików, który mieścił się na zewnątrz. Spokojnym krokiem podeszłam do niej. 
-Cześć. -Powiedziałam, lekko się uśmiechając.
-Och, hej! -Wstała z wiklinowego krzesła, zabierając swoją torebkę, którą zawiesiła na ramieniu. 
-Spóźniłam się? -Zapytałam, z nadzieją w głosie.
-Nie, coś Ty. To ja  szybciej przyszłam tutaj. -Przytaknęłam jej. -To co idziemy zwiedzać? Potem jakieś zakupy... 
-Nogi mi nie odpadną? -Zapytałam. Wraz z Lucy wyszłam na przeludnioną ulicę. 
-Nie, coś Ty. Jestem kiepskim przewodnikiem, dlatego też pokarzę Ci tylko te najlepsze miejsca. -Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam iść u boku blondynki. -Znasz jeszcze kogoś z naszego roku? -Zapytała, unosząc jedną brew do góry. Przez chwilę, w mojej głowie trwała kompletna pustka, jednak już po chwili mnie oświeciło. 
-Tak. -Powiedziałam bez większego namysłu.
-Kogo? Chłopak? Dziewczyna? 
-Dwóch chłopaków. -Lucy, momentalnie zaczęła mnie szturchać w ramię. Wywróciłam teatralnie oczami, domyślając się co jej przyszło do głowy. 
-Przystojni są przynajmniej?
-Hm... Mogę tak powiedzieć. Jeden jest dość... Zabawny, to znaczy... Uwielbia bawić ludzi. Drugi zaś... Można się go przestraszyć... Może jest i przystojny, a na dodatek pociągający, ale jest cecha która mnie od niego odpycha. Jest taki... -Zacięłam się, nie wiedząc jak ująć to w słowa. Przed moimi oczami stanął Zayn, we własnej osobie.
-Tajemniczy? 
-Tak właśnie. Dobrze to ujęłaś. Jest tajemniczy i coś w sobie kryje. -Lucy zatarła swoje ręce.
-Poznaj mnie z nim, a już się za niego biorę. -Po chwili ciszy, obie wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem. Po jej zachowaniu już wiedziałam, że się z nią zaprzyjaźnię. Była to naprawdę przyjemna i zabawna osóbka, z którą raczej nie dało się nudzić. -A tak naprawdę, to jaki jest? -Zapytała, z powagą w głosie.
-Tajemniczy. -Powiedziałam to samo słowo. Cóż, Zayn taki był.
-Coś jeszcze o nim powiesz?
-Nie. Brak mi odpowiednich słów, które przysługiwałyby Jego cechom. Jest człowiekiem trudnym do zinterpretowania i samego odgadnięcia. -Nawilżyłam swoje swoje usta śliną.
-To jeszcze lepiej! -Zawołała blondynka. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Zdecydowanie Lucy była osobą, która była pełna życia.

* * *

Muszę przyznać, że Lucy jest wspaniałym przewodnikiem. Cóż... Może i nie pokazała mi tych wszystkich miejsc, które chciałam zobaczyć, ale stwierdziłam że któregoś dnia zabiorę ze sobą Niall'a i zmuszę go do pooglądania Londynu. 
No właśnie, Londyn. Muszę przyznać, że wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Bardzo mi się spodobał pod względem podróżniczym. Miał wiele wspaniałych zabytków i nie tylko. Big Ben, Buckingham Palace, Globe Theatre, przyjemny dla oka London Bridge. Mimo, że to jest naprawdę mało, to i tak zapierało dech w piersiach. 
Oczywiście, to nie to samo co mój wymarzony Paryż. 
Z Lucy bawiłam się genialnie. Dziewczyna była żywiołowa. Zdecydowanie pełna energii, która się nie chciała skończyć. Po drodze dowiedziałam się o blondynce kilka faktów: Ma starszego brata, uwielbia imprezować, no i ma bzika na punkcie sukienek. Podsumowując, moje przeciwieństwo. Zgadza się tylko to, że obie mamy starszych braci.
-No i ta cała Margaret wyszła z tej łazienki cała zapłakana! Mówię Ci, wyglądała okropnie! -Zaśmiałam się pod nosem, słysząc jak Lu opowiada o przygodzie jednej z dziewczyn, w liceum. Zdecydowanie obie nie były do siebie przyjaźnie nastawione. Oj nie, nie. Lucy miała dość ciekawe opowieści i za każdym razem, kiedy pochwyciłam z nią jakiś nowy temat, tej oczy się poszerzały i mówiła: "Mam kolejną anegdotkę!". Choć znałam ją zaledwie niecałe dwa dni, Lu bardzo przypadła mi do gustu, choć miała kompletnie odmienny charakter.
Obie chodziłyśmy już od dwóch godzin po galerii handlowej. Kiedy blondynka udała się do przymierzalni, ja usiadłam na białej kanapie i czekałam, aż wyjdzie aby się "pokazać" w nowej, zresztą kolejnej już tego dnia, sukience. Cicho westchnęłam. Muszę przyznać, że ten dzień jest dość przyjemny, choć nadzwyczaj męczący. Nagle usłyszałam odgłosy dzwoniącego telefonu. Zdecydowanie, pochodziły one z mojej torebki. Szybko wygrzebałam z niej urządzenie i nie patrząc na to kto dzwoni, przejechałam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam smartphone'a do prawego ucha. 
-Tak, słucham? -Zapytałam, spoglądając na drzwiczki kabiny, w której nadal tkwiła blondynka. 
-Ash, gdzie jesteś? -No tak. Niall. 
-Jestem w galerii, z Lucy. 
-Przyjechać po Ciebie? -Zapytał, z dziwną troską w głosie. Co mu się stało? Od kiedy tak o mnie dba? Co prawda, to prawda. Zawsze o mnie dbał, ale nie aż tak. W tym samym momencie z przymierzalni wyszła Lucy, w swojej nowej kreacji. Uniosłam kciuk do góry, tym samym wskazując, na to że jest dobrze i wygląda wspaniale.
-Nie wiem ile nam to jeszcze zajmie... -Mruknęłam, na co Lucy uniosła jedną brew do góry. Kiedy tylko zorientowała się o czym mówię zaczęła przecząco kręcić głową. Zmarszczyłam swoje brwi. Cóż, wyglądało na to, że Lu miała inne plany, związane z dalszą częścią dnia. Musiałam coś wymyślić, krótko mówiąc okłamać swojego brata. Rzadko kiedy zdarzało mi się okłamywać Niall'a. Może dlatego, że nie miałam raczej powodów do kłamstwa, wobec niego. Cicho odchrząknęłam. -Lucy mówi, że będę u niej spała. Wiesz, to takie...
-Pidżama Party... -Dokończył za mnie, z niesmakiem w głosie. -Będę dzwonił wieczorem.
-Tak, tak... -Mruknęłam. -Muszę już kończyć, bo Lu mnie pogania.
-Dobrze, więc... Do jutra! 
-Do jutra, do jutra. -Przytaknęłam mu, po czym się rozłączyłam. Schowałam telefon tym razem do kieszeni. 
-Naprawdę nie miałaś czego wymyślić? -Zapytała, śmiejąc się pod nosem. 
-Nie zarzucaj mi niczego, bo to właśnie przez Ciebie okłamałam Niall'a. 
-Oj tam, no! Pomysł przyszedł mi do głowy, naprawdę spontanicznie. -W tym momencie zaczęłam się bać jej "spontanicznie". -Idziemy do klubu. -Powiedziała szeroko się uśmiechając. 
-Odpadam. -Mruknęłam, unosząc ręce w geście kapitulacji.
-To będzie takie nasze... Zawarcie przyjaźni. -Podrapałam się po brodzie. 
-No nie wiem... 
-Już okłamałaś brata. Nie możesz się wycofać, no chyba że wolisz udać się do tego strasznego chłopaka, by Cię przenocował... -Szybko pokręciłam przecząco głową, dobrze wiedząc kogo ma na myśli. 
-No dobrze... -Burknęłam, zgadzając się. Po krótkim zastanowieniu stwierdziłam, że może być zabawnie. 

* * * 

-Mogłam ubrać spodnie... -Burknęłam, po raz kolejny poprawiając swoją, a raczej Lucy, sukienkę. 
-Spodnie by się nie nadawały! -Powiedziała, wyrzucając ręce do góry. Po raz kolejny zeskanowałam jej ubranie, swoim wzrokiem. Czerwone szorty, czarna "koszula", buty na zawiązywanie, na nadgarstku kilka bransoletek. 
-A mówiłaś, że kochasz sukienki. -Burknęłam pod nosem
-Bo to prawda, ale dzisiaj natchnęło mnie na szorty, poza tym dopiero dzisiaj je kupiłam. -Wywróciłam teatralnie oczami. Cóż, w tym momencie żałowałam, że jednak zgodziłam się by pójść do tego klubu. Podrapałam się po szyi. Cóż, mój strój składał się, ze zbyt krótkiej, czarnej, koronkowej sukienki. Na moich stopach mieściły się szpilki, więc już wiedziałam, że jutro nie będę mogła liczyć na swoje stopy, a tym bardziej nogi. Przerzuciłam swoje falowane włosy na prawą stronę. -Ślicznie wyglądasz. -Szturchnęła mnie w mój bok, wysiadając z taksówki. Moim oczom ukazał się świecący szyld, który wskazywał na nazwę klubu "City of Angeles". Cóż, dość specyficzna nazwa, jakoby, że jesteśmy w Londynie, a nie w LA. Tak jak Lucy wysiadłam z samochodu i udałam się za nią. Przed wejściem mieściła się ogromna kolejka, jednak moja przyjaciółka, bo chyba tak ją mogę nazywać, wyminęła ją i udała się do ochroniarzy. Wymieniła z nimi dwa zdania, po czym odwróciła się w moją stronę i wskazała ręką, że możemy wejść. Potykając się o własne nogi przeszłam przez bramkę, tym samym wchodząc do budynku klubu. Do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu i spoconych ciał, a mieszanka tych zapachów, nie była przyjemna dla mojego nosa. Udałam się za Lucy, która kierowała się wprost do baru. Usiadłam zaraz obok niej, na wysokim stołku. 
-Dwa razy Twoja specjalność! -No i od tego się wszystko się zaczęło. Młodu barman posłał blondynce szeroki uśmiech, która ta odwzajemniła. -No to teraz się zabawimy, kochana. -Powiedziała, zwracając się w moją stronę.
-Tylko nie przesadźmy z alkoholem. -Przyjaciółka pokręciła przecząco głową, a ja odebrałam zielonego drinka, który wyszedł spod rąk przystojnego bruneta. Zdecydowanie przystojnego. Upiłam trochę cieczy, a czując dobry smak szeroko się uśmiechnęłam. Cóż, grzechem byłoby powiedzenie, że drink mi nie smakuje. On był wręcz zabójczo dobry. 
-Nie upijemy się. Ja panuję nad takimi sytuacjami. -Barman głośno się zaśmiał.
-Nie słuchaj jej. Przychodzi tu, przynajmniej raz na dwa tygodnie. Jest stałym gościem. -Oderwał się od wycierania szklanek, wyciągając prawą dłonią w moją stronę. -Jake, miło mi. -Uścisnęłam ją. 
-Ashley. Mi również. -Powiedziałam, posyłając chłopakowi lekki uśmiech. Upiłam trochę alkoholu. 
-Ja tu nadal jestem! -Wykrzyknęła przyjaciółka, po czym cicho się zaśmiała. -Nie przeszkadzajcie sobie. Jeszcze jeden drink i idę wyrywać. -Mruknęła, rozluźniając plecy. 
Tak jak powiedziała, tak też się stało. Po kolejnych dwóch drinkach weszła na parkiet i od razu przyczepiła się do jakiegoś młodego chłopaka. Była dosłownie jak jakaś przylepa, ale nadal była moją przyjaciółką. 
Ja również dobrze się bawiłam. Cóż, dobrze to w sumie mało powiedziane. Przed moim nosem pojawiały się pełne szklanki, a znikały puste. Muszę przyznać z bólem na sercu, że mam bardzo słabą głowę do alkoholu. Tej nocy drinki pochłaniałam w zawrotnym tempie i jakoś nie obchodziło mnie to, że Niall będzie zły.
-Jeszcze jede... -Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ obok mnie usiadła, również pijana Lucy, która już w ogóle nie trzymała się na nogach.
-Ash... Coś Ci dzwoni w torebce... -Burknęła,odgarniając włosy, które spadły na jej oczy. Powolnymi ruchami zaczęłam grzebać w czarnej kopertówce przyjaciółki. 
-Jakim cudem, dwie tak bardzo rozsądne dziewczyny mogły się tak bardzo spić. Przecież to niedorzeczne. -Wyznał spokojnym głosem Jake, nalewając jednemu z klientów kufel piwa. Nie odezwałam się, a Lu tylko wzruszyła swoimi ramionami. 
-Mam! -Wykrzyknęłam, wyciągając z torebki zaginiony telefon, który nadal uporczywie dzwonił. Wolnymi ruchami odebrałam połączenie. -Taak słucham? -Zapytałam, śmiejąc się pod nosem. 
-Ashley? Gdzie jesteś? U tej dziewczyny w domu, jest tak głośno? -Słysząc czyiś głos, który zdecydowanie nie należał do mojego brata, zmarszczyłam brwi.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z Niall'em Horan'em?! -Wykrzyknęłam. Lucy widząc moją reakcję, wyrwała telefon z mojej dłoni i sama przyłożyła go do ucha, powtarzając moje słowa. Po krótkiej chwili odzyskałam urządzenie.
-To ja Zayn. Ten z naprzeciwka... -Zacmokałam swoimi ustami. 
-Nie znam Cię... -Mruknęłam, popijając resztki swojego drinka. 
-Podaj nazwę i numer ulicy, na której mieszka ta dziewczyna. -Głośno prychnęłam pod nosem, po czym zaczęłam zanosić się gromkim śmiechem. 
-Co Ty ode mnie oczekuujesz? Ja nawet nie wiem na jakiej ulicy jesteeem. -Ponownie parsknęłam śmiechem. -Jednak jest tu przystojny barman, o imieniu Jake. On pewnie wie na jakiej ulicy pracuje. -Lucy głośno zaczęła się śmiać, na co ja jej zawtórowałam. Podałam brunetowi telefon. 
-Tak... Tak... Klub City of Angeles. Tak... Dokładnie... Proszę bardzo.. Dobranoc.. -Zmrużyłam na niego oczy. Chłopak oddał mojego smartphone'a, na co ja wrzuciłam go do torebki. 
-Nim ten dziwak tutaj przyjedzie, to proszę o jeszcze dwa drinki! -Wykrzyknęłam, na co Lu ochoczo przytaknęła mi głową. Jake z niechęcią podał nam dwa drinki.
-Poznam w kooońcu, tego Twojeego stracha. -Parsknęłam śmiechem, upijając trochę alkoholu. Po 30 minutach już nie czułam się na siłach, by cokolwiek zrobić. Ułożyłam swoją głowę na blacie, czując jak zasypiam. Tak, zdecydowanie to była najlepsza alternatywa. Na ziemię spadły szpilki, które wcześniej widniały na moich stopach. Cóż... Zdecydowanie nie czułam się najlepiej. 

Zayn's POV

Niall przyszedł do nas późnym wieczorem dość spanikowany, tym że nie może dodzwonić się do Ashley. Choć niesamowicie plątał się w swoich słowach, oboje z Louis'em zrozumieliśmy, że wyszła rankiem na spotkanie z jakąś dziewczyną. Kiedy do niej dzwonił, Ash wyznała mu, że idzie na Pidżama Party, co moim, męskim zdaniem jest kompletną głupotą. No, ale to kobiece "imprezy". Horan podał nam numer dziewczyny, oraz swój, mówiąc żebyśmy próbowali się do niej dodzwonić. Trwało to długo. Bardzo długo. Kiedy powoli wybijała na zegarach godzina 12 w nocy, byłem już kompletnie zrezygnowany. Stwierdziłem, że pewnie już śpi.
-Spróbuj ostatni raz. -Mruknął zmęczony Tomlinson. Nie dziwiłem mu się. Sam już byłem przemęczony. Głośno westchnąłem, po czym przyłożyłem urządzenie do ucha. Udało się. Odebrała. Było głośno, a ona sama jakoś nie mówiła składnie. Czyżby oszukała swojego braciszka i nie była na "imprezie" u swojej przyjaciółki? Po krótkiej wymianie zdań, z zapewne pijaną dziewczyną, do telefonu dostał się barman, który wyznał, gdzie są obie dziewczyny. Gdy tylko się pożegnałem, wstałem na równe nogi i udałem się do holu, gdzie ubrałem swoją skórzaną kurtkę. -Idziesz ratować damy w potrzebie, książę? -Zapytał Lou, śmiejąc się pod nosem.
-Tak. -Burknąłem, zawiązując prawego buta. Szczerze mówiąc nie uśmiechało mi się to, ale czego się nie robi dla przyszłej żony? 
-Zaczekaj. Jadę z Tobą. -Powiedział zakładając swoje Vansy. Na ramiona zarzucił jeansową kurtkę. Zabrałem klucze od samochodu oraz od domu i wraz z szatynem wyszedłem z domu, zamykając za sobą zamki. Wsiedliśmy do samochodu i od razu udaliśmy się do wyznaczonego, przez barmana klubu: "City of Angeles". Po kilkudziesięciu minutach, zarówno ja jak i Lou staliśmy przed budynkiem klubu. Wysiedliśmy z pojazdu i zaraz weszliśmy do środka. Uderzyła mnie nieprzyjemna mieszanka zapachów. Widząc jak Tommo się śmieje, wskazując na bar, sam uniosłem kąciki ust do góry. Ashley siedziała na barowym stołku. Jej głowa leżała na ciemnym blacie. Na podłodze leżały jej szpilki, zaś jej przyjaciółka co chwila szturchała jej bok. Podszedłem do nich, witając się z wcześniej poznanym, przez telefon, barmanem.
-Ty na... napr.. naprawdę jes.. jesteś straaszny. -Burknęła blondynka, wzdrygając się. Zmarszczyłem swoje brwi. Co ta Ashley, jej naopowiadała? Do swojej dłoni wziąłem wysokie szpilki Ash, a na swoje ręce jej ciało.
-Chodź, prześpisz się u nas w domu. -Powiedział spokojnym głosem Tomlinson i pomógł pozbierać się blondynce. Włożyłem szatynkę na tylne siedzenia samochodu, a jej przyjaciółka usadowiła się zaraz obok niej. Musiałem stwierdzić, że Ashley ma naprawdę słabą głowę, a jutro będzie narzekać. 
~~~~~~~~~~~~~~~
WITAM! 
DOBRY WIECZÓR!
DZIEŃ DOBRY!
W każdym bądźże razie łapcie rozdział. Jest on długi, bardzo długi. Ukochałam Was i nawet na sam koniec zrobiłam perspektywę Malik'a. Jest już naprawdę późno i sama zasypiam, dlatego też już nie przedłużam. Wiem, że miał być on o wiele, wiele szybciej ale nie mogłam się jakoś zabrać, więc dostajecie go z niemałym opóźnieniem. Myślę, że następny rozdział może będzie 11 listopada, ale nic nie obiecuję. Jak na razie cieszcie się z tak dłuugiego rozdział 7. Idę już spać :D 


ROZDZIAŁ SPRAWDZĘ POD KONIEC TYGODNIA !

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! 


Dobranoc! <3 

-Zouis <3

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 6

Wish that I could stay forever this young
Not afraid to close my eyes
Life's the game made for everyone 
And love is the prize




Niall's POV


Obudziłem się naprawdę wczesnym porankiem i dopiero wtedy uświadomiłem sobie co tak naprawdę narobiłem. Otworzyłem szerzej oczy i wyskoczyłem jak oparzony z łózka. Jaki ja byłem głupi zostawiając Ash samą w obcym domu z dwoma, w sumie kompletnie obcymi facetami?! Czym ja się wczoraj kierowałem?! Ubrałem swoje spodnie i z jakąś koszulką zbiegłe na parter, wciągając ją po drodze. Złapałem za klamkę, która nie chciała ustąpić. Zmarszczyłem swoje brwi zaskoczony. Dopiero po jakiejś minucie przypomniałem sobie, że zamknąłem drzwi na klucz. Dla zwykłego bezpieczeństwa. Wszedłem do kuchni, skąd zabrałem klucze i ponownie wszedłem na korytarz. Włożyłem klucz do zamka, przekręciłem w lewą stronę, a kiedy tylko drzwiczki ustąpiły, wybiegłem z domu. Już po kilku sekundach stałem po drugiej stronie drogi. Przeczesałem swoje włosy i mocno zapukałem w drewnianą płytę domu Louis'a i Zayn'a. Nie było żadnego znaku. Dopiero po kilku próbach drzwi zaczęły ustępować, a w nich pojawił się sam domownik -Louis. Przejechałem po nim wzrokiem. Chłopak był kompletnie zaspany, Jego oczy były ledwo otworzone, a na głowie wcześniej ułożony fryzura została zastąpiona nieładem włosów, które co chwilę przeczesywał. Uporczywie mlaskał ustami, chyba mając nadzieję że dzięki temu się rozbudzi. 
-Co tam Niall? -Dziwne, że mnie rozpoznał. Jeżeli brać pod uwagę Jego ledwo rozwarte powieki, to mogę spokojnie powiedzieć, że mnie nie widzi. 
-Przyszedłem po Ashley. -Powiedziałem stanowczym głosem i przepchałem się obok chłopaka, w drzwiach. Spojrzałem na zegarek, który znajdował się najbliżej mojego ciała. Wskazywał on godzinę szóstą. Głośno westchnąłem, po czym obróciłem się na pięcie o 180 stopni tylko po to by zobaczyć jak Louis ociężale zamyka drzwi. 
-Ona śpi... -Miał coś jeszcze "burknąć" ale u przerwałem. 
-To bardzo dobrze, że śpi. W którym jest pokoju? -Zapytałem unosząc jedną brew do góry. 
-Podajże, w trzecim po prawej stronie. -Pokiwałem mu tylko głową, na znak że dziękuję i udałem się schodami na piętro. Dokładnie odliczyłem troje drzwi, po prawej stronie, a kiedy tylko stanąłem przed odpowiednimi, wszedłem do środka, nawet nie zważając na to by zapukać. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Widząc jak Ashley spokojnie śpi na dość dużym łóżku, odetchnąłem z ulgą. Szybkim, ale pewnym krokiem podszedłem do niej. Powolnymi ruchami najpierw wyciągnąłem jej ciepłe ciało spod kołdry, a potem ułożyłem ją na swoich ramionach, dokładnie tak jak noszą mężowie swoje żony. Wolnym krokiem wyszedłem z pokoju, a zaraz potem zszedłem schodami na parter. Tam zobaczyłem Louis'a, który spał na stojąco, opierając się o framugę drzwi wejściowych. Poklepałem go po ramieniu na co ten zaczął się rzucać i przedziwnie piszczeć, co przypominało typowy pisk kobiet, które przestraszą się pająka. Cicho się zaśmiałem, jednak zaraz uciszyłem chłopaka. Szatyn znów zaczął mlaska swoimi ustami, na co ja się skrzywiłem. To było naprawdę denerwujące. 
-Dobranoc. -Powiedziałem i wyszedłem z domu dwóch wariatów. Jednego, któremu nie schodzi uśmiech z twarzy i drugiego, który ukrywa zbyt wiele tajemnic. 
-Niall? Co Ty robisz? -Usłyszałem głos mojej siostry na co kompletnie zdrętwiałem. Oczywiście, mogłem się domyśleć że Ashley przez pisk Louis'a może się obudzić, ale tego niestety nie zrobiłem. Miałem dwa wybory: albo powiedzieć jej po prostu prawdę, albo zmyślić jakąś bajeczkę. Muszę się do czegoś przyznać: Jestem naprawdę kiepskim kłamcą. Dlatego też jestem pewien, że gdybym okłamał swoją siostrę, to ona zareagowała by tak jak zawsze. Czyli marszczyłaby swoje brwi, usta wykrzywiłaby w dziwnym grymasie, a na sam koniec zaczęłaby krzyczeć. Po dość krótkim namyśle, stwierdziłem że jednak nie chcę oglądać jej miny.
-No, bo... -Zacząłem się jąkać, po raz ostatni analizując czy może jednak jej nie okłamać. 
-Postaw mnie na ziemi. -Postąpiłem tak jak nakazała i postawiłem ją bosymi stopami na ziemi. -A teraz kochany bracie, proszę wysłów się i powiedz mi dlaczego obudziłam się na podwórzu, przed domem Louis'a i Zayn'a, jak mniemam o bardzo wczesnej godzinie, zamiast w swoim ciepłym łóżku pod dachem budynku, który mieści się po drugiej stronie drogi? -Ashley spojrzała na mnie, dziurawiącym wzrokiem, wyczekując jakiejś ludzkiej odpowiedzi. Wziąłem głęboki oddech. 
-Wczoraj kiedy oglądaliśmy film Ty zasnąłem. Chciałem Cię obudzić, ale Louis stwierdził, że zbyt słodko spisz żeby się budzić. -Zrobiłem krótką pauzę. -Wymyślił, że możesz spać u nich. Zaniosłem Cię do któregoż z pokoi, a sam wróciłem do domu i poszedłem spać. -Specjalnie ominąłem wątek z Zayn'em, ponieważ nie wiedziałem jak dziewczyna zareaguje. -Obudziłem się dzisiaj i stwierdziłem, że muszę po ciebie iść. Bałem się Twojej reakcji na to jak zobaczysz, że jesteś w domu z dwoma w sumie obcymi facetami. -Przerwałem widząc jak dziewczyna podchodzi do mnie i przytula się. Objąłem ją ramionami zaskoczony. Spodziewałem się różnych reakcji, jednak taka kompletnie nie wchodziła w grę. 
-Mój braciszek się o mnie martwił. -Powiedziała zduszonym głosem. -Dziękuję, że przyszedłeś. -Odsunęła głowę od mojej klatki piersiowej, a ja na jej twarzy uśmiałem uśmiech. -Kocham Cię, bracie. -Cmoknąłem ją w czoło. Może tak własnie matka całuje swoje dziecko, ale dla mnie Ashley zawsze będzie moją małą, młodszą o kilka miesięcy siostrą.
-Ja Ciebie też kocham siostrzyczko. -Odwzajemniłem jej lekki uśmiech. -To może chodźmy już do domu. -Powiedziałem. Brunetka mi przytaknęła, po czym zawiesiła swoje ręce na mojej szyi. tym gestem oznajmiła mi, że jest jej zimno w stopy. Zaśmiałem się pod nosem i wziąłem ją na ręce. Przeszedłem przez ulicę. 
-Mam wspaniałego brata. 
-A ja wspaniałą siostrę. -Oznajmiłem jej wchodząc do domu. Zamknąłem za sobą drzwi. -Ne wiem jak Ty, ale ja idę spać. -Bąknąłem, ziewając. 
-Masz rację, też idę. -Postawiłem dziewczynę na podłodze. Udała się w stronę schodów, zaś ja skręciłem w lewo tylko po to by trafić do kuchni. Zgłodniałem. Po zjedzonym posiłku, z pełnym brzuchem udałem się do swojej sypialni. Tam położyłem się na łóżku i odpłynąłem w Krainę Morfeusza.

Ashley's POV

No i kto by pomyślał, że mój brat się tak o mnie martwi? Kiedy jeszcze byłam młodsza, a sama trafiłam do domu Horan'ów, to szczerze myślałem, że mnie będzie nienawidzić. Myślałem tak, a on miał kompletnie przeciwne zamiary. Chciał się ze mną "zaprzyjaźnić". Próbował wielu sposobów, jednak ja go po prostu odstraszałam. Wszystko wyjaśniło się dopiero gdy porozmawialiśmy na poważnie. Co prawda każde z nas było dzieckiem, ale wytłumaczyliśmy sobie wszystko. Od momentu tejże rozmowy staliśmy się nierozłącznym rodzeństwem. Ja pomagałam mu, jeżeli chodziło o jakąś niezdobytą dziewczynę, a on mi, jeżeli chodziło o rodziców, których szukałam. Był ze mną za każdym razem, gdy miałam ataki strachu, gdy droga którą szukałam rodziców prowadziła do punktu wyjścia, gdy płakałam. Jest to naprawdę wspaniały człowiek. Martwi się o mnie na każdym kroku, tak jakbym była od niego o kila lat młodsza. Może czasami pojawiał się w mniej odpowiednich momentach, ale i tak go kocham. Taki brat to prawdziwy skarb. 
Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc jak skręca w lewą stronę, prosto do kuchni. To, to jest mój, całe życie głodny braciszek Niall. Odwróciłam głowę i ruszyłam schodami do swojej sypialni. Tam przebrałam się i położyłam na łóżku, z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Kilka sekund później zasnęłam, mając nadzieję, że moją głowę nawiedzą piękne sny, nie przesiąknięte żadnym jadem. 

.......

Mała dziewczynka, ubrana w ciemną sukienkę, za kolanko i z tak samo małym pluszakiem stoi i czeka na swój "wyrok". Jej długie, ciemne włosy są zaplecione w dwa warkoczyki. W dłoniach mocno ściska swojego małego przyjaciela: Pluszaka o imieniu Tomy. Podchodzi do niej kobieta, która jest zupełnym przeciwieństwem dziecka. Na makówce dorosłej widnieją siwe włosy upięte w wysoki kok, z którego nie ma prawa wydostać się żaden kosmyk włosów. Jej twarz jest tak biała jak ziemne ciało trupa. Kobieta podchodzi do małej osóbki. Dzieli je dosłownie dwa metry. 
-Ashley, czy możesz mi wytłumaczyć, dlaczego ciągnęłam Megan za warkocz? -Pyta starszy osobnik.
-Nie mogę powiedzieć, Pani McGrath. -Odpowiada dziewczynka kręcąc małą głową, przez co jej długie warkoczyki "latają" na wszystkie strony. Pani McGrath wyciąga narzędzie tortur. Jest to linijka, która ma jakieś 40 centymetrów. Mała Ashley wie, co ją teraz czeka. 
-Wystaw ręce do przodu. -Mówi pewnym głosem kobieta, a mały osobnik ponownie zaczyna kręcić głową. 
-Nie! Nie! Proszę mnie nie bić! 

Czuję jak ktoś potrząsa moim ciałem. Otworzyłam swoje oczy. Moje ramiona tarmosił Niall. Zdenerwowany, a zarazem zmartwiony pozostawił moje ciało w spokoju i usiadł na skraju łóżka. Głośno zaczerpnęłam powietrza. Poczułam jak po moich skroniach spływają małe kropelki potu. Szybko je starłam i usiadłam na materacu. Nie spodziewałam się tego, że przyśni mi się akurat moja dawna opiekunka z domu dziecka. Nawet nie brałam pod uwagę takich snów. Moje oczy się powiększyły, a serce zaczęło szybciej bić.
-Wszystko w porządku? -Zapytał zmartwiony blondyn, wpatrując się we mnie.
-Tak myślę, że tak. -Nic nie było w porządku. 
-To był tylko zły sen. -Powiedział tak, jakby chciał przekonać samego siebie. 
-Wiem...-Powiedziałam ściszonym głosem, po czym mocno się do niego przytuliłam. Chłopak objął mnie swoimi ramionami mocno przyciskając do klatki piersiowej. Dopiero wtedy poczułam jak w moich oczach zbierają się kompletnie niechciane łzy. Muszę stwierdzić, że jakoś nigdy nie śniłam o moich dawnych opiekunkach z domu dziecka. Wszystkie były naprawdę straszne. Jedyną "wcyhowawczynią" która była naprawdę cudowna była Pani Smith. W domu dziecka, w którym przebywałam były jedynie dwie młode opiekunki: Pani Smith i Pani Shower. Pani Shower była kompletnym przeciwieństwem tej drugiej. Jej włosy zawsze były spięte w wysokiego kucyka, na jej czoło nigdy nie spadały żadne kosmyki jej kruczoczarnych włosów. Zawsze ubrana w spódnicę, która sięgała za kostkę, przypominała jakąś czarownicę. A może był to tylko wymysł mojego małego rozumu? 
Blondyn jak zwykle cmoknął mnie w czoło i starł łzy spływające z moich policzków. Pociągnęłam nosem, po czym odsunęłam się od niego i cicho westchnęłam. 
-Aż tak głośno krzyczałam, że mnie usłyszałeś? -Zapytałam żartobliwie, aby rozładować negatywne emocje. Chłopak przeczesał swoje włosy. Wyglądał na zakłopotanego. 
-Wiem, że może Ci się to nie spodobać, ale wiesz... -Podrapał się w kark, przerywając na chwilę. -Chyba będziemy musieli iść na zakupy... -Szeroko się uśmiechnęłam, po czym z moich ust wyrwał się głośny chichot. 
-Zjadłeś wszystko, co mieliśmy w lodówce?! -Wykrzyknęłam. Chłopak tylko potwierdził swoje słowa, kiwnięciem głowy. -Więc widzę, że mój Ni na białym koniu już na całe życie pozostanie głodnym rycerzem. -Wyszczerzyłam się.
-Oczywiście, że tak. N... -Chłopak miał coś jeszcze powiedzieć, ale rozdzwonił się mój telefon. Zmarszczyłam swoje brwi, po czym spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10. Głośno westchnęłam, po czym wzrokiem odnalazłam telefon leżący na szafce nocnej, obok łóżka. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam połączenie.
-Tak słucham.
-Hej, tutaj Lucy. Ta z restauracji. -Na pierwsze słowa nie mogłam sobie przypomnieć osoby, jednak już po chwili ją sobie przypomniałam. 
-Ach tak. Pamiętam. 
-Masz może ochotę wybrać się na zakupy? Co powiesz na zwiedzanie Londynu? -Na jej propozycje szeroko się uśmiechnęłam. 
-Jasne. Tylko powiedz gdzie i o której. 
-Za półtora godziny przed tą restauracją, w której się spotkałyśmy? -Spojrzałam na brata, który uniósł jedną brew do góry. 
-Dobrze. Do zobaczenia. 
-Do zobaczenia. -Odpowiedziała mi jeszcze dziewczyna, po czym się rozłączyłam. Wstałam na równe nogi. 
-Gdzie idziesz? -Zapytał Niall, spoglądając na mnie. 
-Za półtora godziny idę na spotkanie z dziewczyną, która będzie chodzić ze mną na zajęcia. -Blondyn uniósł kąciki ust do góry. 
-Teraz żałuję, że ja wybrałem filologię angielską. -Wykrzywił usta w grymasie, jednak zaraz zastąpił go uśmiechem. -To się przygotuj, ja idę na dół. Pewnie pójdę do sklepu, może do tych wariatów pójdę.
-Idź i baw się dobrze. -Powiedziałam szukając czegoś w szafie. 
-Nawzajem. -Chłopak cmoknął mnie jeszcze w policzek i wyszedł z pomieszczenia, a potem zszedł na parter domu.
~~~~~~~~~~~~~


HAPPY BIRHTDAY LIAM! 

Nasz Liaś już dzisiaj kończy 21 lat. Jejku... ależ to szybko minęło... Przecież on dopiero śpiewał "Cry me a river" w X-factorze.. :' )

Tak poza tym to:
HEJ kochani Moi! Jak tam ostatnie :( Dni wakacji? :D 
Więc tak rozdział miał być już wczoraj, ale cały dzień bawiłam się nowym telefonem xD (Jestem straszna, wiem) Co mogę Wam jeszcze powiedzieć? : ) Zapewne już Was dręczy pytanie kiedy następny rozdział. Myślę, że "next" pojawi się w niedzielę 7 września, ale to są tylko takie moje przypuszczenia. Dziękuję Wam za 8 komentarzy, choć pod poprzednim było 13 xD 
Przy tym rozdziale też liczę na więcej niż 5 komentarzy xD 
Rozdział sprawdzę jutro.
Łapcie ASKA xD 
Możecie pytać się o sprawy dotyczące opowiadania xd 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Miłego czytania! 
Do następnego! 

-Zouis <3

środa, 20 sierpnia 2014

Liebster Award

Liebster Award 1

O co chodzi: 
*Nominacje do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "Dobrze wykonaną pracę". Jest otrzymywana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. 
* Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. 
* Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. 
* Nie możesz nominować bloga, który Cię nominował. 

Pytania:
1. Twoi idole?
-One Direction <3 
-5 Second Of Summer <3
-Janoskians <3
2. Ulubiony kolor?
Zielony :)
3. Ulubiony sport?
Siatkówka <3
4. Za co kochasz swojego idola?
W sumie trudno powiedzieć... Kocham ich za wszystko co zrobili dla nas (fanów) za ich wytrzymałość, pracowitość, za uśmiechy, iskierki w oczach. To zdjęcie wyrazi moje słowa: 
5. Co Cię najbardziej wkurza u ludzi?
Kłamstwo ; )
6. Co chciałabyś robić w przyszłości?
Wyjechać gdzieś bardzo daleko <3
7. Skąd jesteś?
Z Podkarpacia (Takie tam zadupie na południu Polski )
8. Ile masz lat? 
W tym roku 16
9. Skąd wzięłaś pomysł na pisanie bloga?
W sumie to pomysł przyszedł mi na lekcji j. polskiego kiedy to mieliśmy o szlachcicach ; )
Zaczęłam pisać prolog w brudnopisie i tak jakoś wyszło : )
10. Twoje największe marzenie?
Pojechać na koncert idola <3
11. Ile blogów piszesz? 
Dwa : ) 

Liebster Award 2 x2


Dziękuję za nominację: http://fight-lukehemmings-ff.blogspot.com/

O co chodzi: 
*Nominacje do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "Dobrze wykonaną pracę". Jest otrzymywana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. 
* Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. 
* Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. 
* Nie możesz nominować bloga, który Cię nominował. 

Pytania:
1. Twoi idole?
-One Direction
-5 Second of Summer
-Janoskians
2.Ulubiony kolor?
Zielony
3. Ulubiony sport?
Siatkówka <3
4. Za co kochasz swojego idola?
One Direction: W sumie trudno powiedzieć... Kocham ich za wszystko co zrobili dla nas (fanów) za ich wytrzymałość, pracowitość, za uśmiechy, iskierki w oczach. To zdjęcie wyrazi moje słowa: 

5 Second Of Summer: Ciężko byłoby mi powiedzieć za co nie kocham 5SOS. To czwórka zabawnych, utalentowanych i zabawnych chłopaków. Dla mnie nie są tylko zespołem, ale częścią życia. <3

Janoskians: Przede wszystkim za to, że nauczyli mnie, że nie warto zawracać sobie głowy tym co myślą inni, że to ja jestem odpowiedzialna za moje życie i mogę nim pokierować tak jak chcę. <3 

5. Co Cię najbardziej wkurza u ludzi?
Kłamstwo ; )
6. Co chciałabyś robić w przyszłości?
Wyjechać gdzieś bardzo daleko <3
7. Skąd jesteś?
Z Podkarpacia (Takie tam zadupie na południu Polski )
8. Ile masz lat? 
W tym roku 16
9. Skąd wzięłaś pomysł na pisanie bloga?
W sumie to pomysł przyszedł mi na lekcji j. polskiego kiedy to mieliśmy o szlachcicach ; )
Zaczęłam pisać prolog w brudnopisie i tak jakoś wyszło : )
10. Twoje największe marzenie?
Pojechać na koncert idola <3
11. Ile blogów piszesz? 
Dwa : ) 

Liebster Award 3 x2


Dziękuję za nominację: http://hello-desirelove.blogspot.com/

O co chodzi: 
*Nominacje do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "Dobrze wykonaną pracę". Jest otrzymywana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. 
* Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. 
* Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. 
* Nie możesz nominować bloga, który Cię nominował. 

Pytania:
1. Jak masz na imię?
Patrycja
2. Ulubiona potrawa?
Spaghetti 
3. Czym się interesujesz?
Uwielbiam czytać książki <3
4. Twoja ulubiona piosenka?
-Little Things -One Direction
-Real Girls eat Cake- Janoskians 
-English Love Affair -5 SOS
-Indila- Derniere Danse
-Turn your face- Little Mix
5. Jesteś od czegoś uzależniona?
Nie, chyba... : )
6. Do jakich fandomów należysz?
-Directioners
-Janoskianators
-Mixer
-5SOS Family
7. Masz w domu jakieś zwierzątko?
Kota : )
8. Jakimi priorytetami się kierujesz?
-Wolność
-Równość
-Niezależność
9. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Pojechać na koncert idola <3
10. Co sądzisz o nieuzasadnionej krytyce? 
Nidy się nad tym nie zastanawiałam 
11. Który z fanfiction jest Twoim ulubionym?
Trudne pytanie, bo wiele ich mam ulubionych : D Więc, na nie nie odpowiem : (

Liebster Award 4


O co chodzi: 
*Nominacje do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "Dobrze wykonaną pracę". Jest otrzymywana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. 
* Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. 
* Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. 
* Nie możesz nominować bloga, który Cię nominował. 


Pytania:
1. Ile masz wzrostu?
chyba 169, 5 cm. 
2. Jakie jest Twoje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
Nie mam...
3. Twój ulubiony owoc
Jabłko.
4. Czy masz jakieś niespełnione marzenie?
Ba!
5. Najbardziej znienawidzony przedmiot w szkole i dlaczego on.
J. Polski. Dlaczego? Przez nauczyciela/
6. Jakie jest Twoje motto życiowe, którym się kierujesz na co dzień?
Żyj tak jakbyś miał umrzeć jutro. Nie przestawaj marzyć tak jakbyś miał żyć wiecznie.
7. Czy masz rodzeństwo, jak tak, to kogo?
Mam. Dwie siostry.
8. Wymarzony dzień jaki chciałabyś spędzić?
Tajemnica :D
9. Jeśli miałabyś wziąć ślub z jakąś gwiazdą, z kim? I kogo zaprosiłabyś na wesele?
Zayn Malik. 
Haha :D Nie wiem kogo bym zaprosiła.  10. Największa wpadka jaka przydarzyła Ci się w życiu.
Jak wywaliłam się na basenie. Byłam wtedy ze szkołą...
11. Czy masz jakąś radę dla osób, które czytają to co piszesz? Jeśli tak to jaką?
Hm... Nie, raczej nie mam. Choć dobrze by było gdybyście komentowali ;)

Liebster Award 5



O co chodzi: 
* Nominacje do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "Dobrze wykonaną pracę". Jest otrzymywana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. 
* Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. 
* Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. 
* Nie możesz nominować bloga, który Cię nominował. 


Pytania:
1. Do jakich fandomów należysz?
-Directioners
-5SOS Family
-Janoskianators
-Mixer
2. Jakie książki czytasz?
Jeżeli chodzi o "kategorie" to muszę przyznać, że przeróżne.
3. Jaki jest Twój ulubiony dzień?
Wigilia :D 
4. Masz Twittera czy jednak bardziej wolisz mieć Facebooka?
Twitter ;)
5. Gdyby był koncert 1D w Polsce to w jakim mieście byś chciała go mieć? 
Warszawa lub Kraków.
6. Jakiego koloru byś chciała mieć włosy?
Blond ;)
7. O kim najczęściej czytasz fanfictions?
Zayn 
8. Kto jest Twoim ulubionym z 1D?
Cała piątka : *
9. Lubisz 5SOS? 
Uwielbiam *.*
10. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot w szkole?
Angielski 
11. Gdybyś otrzymała 1 mln. zł to co być wpierw zrobiła? 
Najpierw koncert. Potem reszta :D

Nominuję:

Pytania ode mnie:
1. Ile masz lat?
2. Masz rodzeństwo?
3. Skąd wzięłaś pomysł na blog'a?
4. Jacy są Twoi idole?
5. Jak masz na imię?
6. Ile blog'ów piszesz?
7. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
8. Twoje największe marzenie?
9. Co chciałabyś robić w przyszłości? 
10. Jakie jest Twoje ulubione ff? 
11. Do jakich fandomów należysz? 

-Zouis <3


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 5

The evening was long, my guesses were true
You saw me see you
That something you said, the timing was right
The pleasure was mine.



Ashley's POV


Zaraz po tym jak wielmożny Zayn przerzucił moje ciało przez swoje ramię wyniósł mnie najpierw z pokoju, potem z domu. Przeniósł przez ulicę, przez co nabawiłam się wielu spojrzeń to młodych to starszych kobiet. Młode -rozumiem. Mulat jest przystojny, nie powiem, że nie. Mogły go sobie wziąć. Od czasu, gdy zaczęłam się go bać, cała wspaniałość jego osoby zniżyła się do poziomu zera i nie chciała się wcale podwyższać. Wracając. Młode rozumiem, że się za nim oglądały, ale starsze panie? No proszę Was. Rozumiem, że może są samotne, ale to jest pięćdziesiąt lat różnicy. Tak nie można. Chłopak przynajmniej wiedział, których kobiet się przestrzegać. W końcu wyglądało na to, że prawie wszystkie mieszkały to w sąsiedztwie, to w okolicy. Tak więc kiedy wbrew swojej woli zostałam przeniesiona na drugą stronę ulicy do ICH domu, to w końcu postawiono mnie na własnych nogach. W kuchni, gdzie zostałam odstawiona stał nie kto inny jak Niall. Przy mikrofali urzędował Louis. Oprócz tego co chwilę latał do salonu. Jednak widząc w jaki sposób zostałam przytargana do ich domu przystanął w półkroku, a Jego oczy mówiły tylko: "Co Ty zrobiłeś stary?!". Wyglądało na to, że ten zabójczy wzrok nie był skierowany do mnie, ale do Zayn'a. Otuliłam swoje ciało ramionami. Widząc jak ciemnowłosy chłopak do mnie podchodzi odskoczyłam od niego. Od razu pokierowałam się do swojego brata. Wtuliłam się w Jego ramiona, by dostać jakiekolwiek ciepło, którego w tej chwili potrzebowałam. Zaczęłam się trząść, a w moich oczach pojawiły się łzy. To właśnie tak reagowałam na strach. Pamiętam, jak wiele razy opiekunki z domu dziecka próbowały dotrzeć do mnie. Próbowały wielu sposobów. Przymknęłam powieki, a po moich policzkach spłynęły małe, słone kropelki, nazywane łzami. Pociągnęłam nosem.
-Ashley... Cicho... Nie płacz już. Ci... -Chłopak doskonale wiedział jak poradzić sobie z tą sytuacją. To nie był mój pierwszy raz kiedy to przybiegałam do niego ze łzami w oczach, które były spowodowane wyłącznie strachem. Blondyn zaczął jeździć dłonią w górę i w dół, a przy tym szeptał jakieś pocieszające słowa. Do moich nozdrzy od razu dostał się zapach popcorn'u. Wiedziałam, że chcą zrobić seans filmowy, ale nie wiedziałam, że aż tak się przygotowują. -Już wszystko dobrze? -Zapytał cichym głosem mój brat, na co ja niezauważalnie mu przytaknęłam. Jeszcze raz wtuliłam się w Jego ciało i uroniłam ostatnią, małą łezkę, która zaraz spłynęła po moim policzku. Blondyn starł ją swoim kciukiem i głośno westchnął, co mogłam poczuć po gwałtownym ruchu Jego klatki piersiowej.
-Możemy... wracać do domu? -Zapytałam cichym głosem, mając nadzieję że mi ulegnie i wrócimy do budynku, po drugiej stronie ulicy. -Proszę...
-Teraz już jest to wykluczone. Jest już wszystko przygotowane. -Chłopak przybliżył się do mojego ucha. -Oni mają żelki, nigdzie się stąd nie ruszamy... -Powiedział swoim ucieszonym głosem. Oczywiście to jedno zdanie miało mnie rozłożyć na łopatki. Przez to właśnie zdanie miałam się głośno roześmiać i udawać, że nic się nie stało. Jednak w tej sytuacji nie mogłam zrobić tego ze szczerym uczuciem. Głośno westchnęłam. Na mojej twarzy pojawił się kiepski, wymuszony, sztuczny uśmiech. Irlandczyk spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem. Ucałował mnie czoło, na co ja się od niego odkleiłam. -Chodź... Wybierzemy jakiś film. -Złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę salonu, ogromnego salonu. Usadowił się wraz ze mną na sofie. Podciągnęłam swoje nogi, pod klatkę piersiową, a głowę ułożyłam na kolanach. Po chwili obok mnie pojawił się Louis. Jego włosy były nadzwyczaj zmierzwione, a na twarzy jak zwykle widniał szeroki uśmiech. Zaczął szturchać łokciem w mój bok. Uniosłam na niego wzrok, wyczekująco. Wiedziałam, że chce coś powiedzieć. Szatyn wziął głęboki oddech.
-Chciałbym przeprosić Cię, za Zayn'a. On... Nie wiedział, że się tak... hm... -Umilknął, próbując dobrać dobre słowa do zaistniałej sytuacji. -Zachowasz, że akurat tak zareagujesz... -Zatrzymałam Jego wypowiedź, unosząc swoją dłoń do góry.
-Louis... Skąd on miał to niby wiedzieć? Przestraszyłam się po prostu, a że tak a nie inaczej reaguję na strach to już nie moja wina. Nie musisz mnie za niego przepraszać. On... On nie wiedział... -Pocieszająco poklepałam go po ramieniu. Chwila! Kto kogo miał tutaj pocieszać? On mnie? Czy ja jego?
-Wiem! -Wykrzyknął ni z tego ni z owego Niall. Uniosłam brwi do góry, po czym skręciłam głowę w Jego stronę.
-Co wiesz? -Zapytałam. Na Jego szczęśliwy głos, moje usta same z siebie przekształcały się w uśmiech.
-Co będziemy oglądać... -Przeczesał swoje, farbowane na blond włosy.
-Więc... ? -Ponaglił go Louis, spoglądaj na niego tym samym wyczekującym wzrokiem.
-Igrzyska Śmierci! -Wykrzyknął ponownie, na co ja wywróciłam teatralnie oczami.
-Niall, oglądałeś ten film chyba z milion ra...
-Świetnie, możemy go pooglądać. -W słowo wszedł mi dobrze znany głos. Cicho westchnęłam, po czym podniosłam wzrok na właściciela dźwięku. No tak. Zayn. A kogo ja miałabym się spodziewać? W końcu to zarówno dom Jego jak i Louis'a.
-Taaak! -Zawołał ucieszony blondyn. W tym samym momencie klamka zapadła. Musiałam po raz setny oglądać ten sam film, z tym samym bratem oraz dwoma, małymi dodatkami: Zayn'em i Louis'em. Jak oni w ogóle mają na nazwisko?

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

-Peeta Mellark i Katniss Everdeen. Pasują do siebie jak ulał. -Wyszczerzył się mój brat, na co ja głośno westchnęłam, a do swojej dłoni wzięłam trochę popcornu, który zresztą powoli się kończył, podobnie jak film. Szturchnęłam blondyna w Jego żebro, dzięki czemu odwrócił się w moja stronę. -Hm? -Zapytał. 
-Ten sam film oglądamy razem z... czwarty... piąty, może szósty raz i...
-W końcu się pocałowali! -Przerwał mi Louis, na co wywróciłam oczami. -W końcu! Już myślałem, że tego nie zrobią. Ile można wyczekiwać na jeden pocałunek, który może uratować jednemu człowiekowi życie? Przecież gdyby nie to, to Peeta nie dostanie leku. -Kontynuował szatyn.
-Widzę, że oglądałeś ten film. -Mruknęłam pod nosem, zwracając się do Louis'a.
-Ba! A kto tego nie oglądał? -Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na sofie siedziałam ja i Niall. Gdyby chłopak nie był tak bardzo rozłożony, to jestem przekonana, że któryś z chłopaków jeszcze by się na niej zmieścił. Na podłodze, a raczej na jasnym dywanie siedział szatyn, który przez całą ekranizację jak zaczarowany wpatrywał się w ekran telewizora. Zayn zajmował miejsce na fotelu. Skupiony na akcji filmu. Wyglądał wręcz jak prawdziwa oaza spokoju. Moje kąciki ust uniosły się do góry. 
-Zayn nie oglądał. -Powiedziałam, na co ten odwrócił się w moją stronę. Po Jego minie mogłam stwierdzić, że to jest prawda. -Wiedziałam. -Mruknęłam, do siebie pod nosem.
-To prawda. Nie oglądałem nigdy "Igrzysk Śmierci". -Powiedział swoim typowym formalnym tonem. Miał 20 lat, a tak cholernie poważnie się zachowywał. Czy to jest normalne? 


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

Piętnaście następnych minut film oglądaliśmy w ciszy. W końcu się skończył, a ja uniosłam kąciki ust do góry. Kiedy po raz pierwszy oglądałam go z Niall'em już wiedziałam, że będzie to Jego ulubiona ekranizacja. Odetchnęłam z ulgą widząc jak na dużym ekranie telewizora pojawia się czarne tło i zaraz za nim napisy.
-Teraz ja wybieram. -Powiedział Louis, na co ja wstałam i zaczęłam prostować swoje nogi, które mi po prostu ścierpły. Blondyn udał się do kuchni, po kolejne przekąski, a szatyn tłumacząc się że nie może znaleźć filmu wyszedł z salonu kierując się po schodach na piętro. Zapewne do Jego pokoju. Usiadłam ponownie na sofie. Zapadła cisza. Nieprzyjemna cisza. W salonie byłam ja i Zayn, który bawił się swoją szklanką, wypełnioną resztkami soku pomarańczowego.
-Zagrajmy w 5 pytań. -Powiedział ni z tego, ni z owego szatyn. Uniosłam brwi zaskoczona. -Wiesz... 5 pytań... 
-Wiem co to jest. -Przerwałam mu w połowie zdania. Oblizałam swoje usta. Dokładnie wiedziałam, jaki był cel zostawienia mnie "sam na sam" z Zayn'em. Niall, kiedy ostatnim razem tak postąpił, skarciłam go, na co ten obiecał że nigdy więcej tak nie postąpi. Nie dotrzymał obietnicy. 
-Kobiety mają pierwszeństwo.
-Dobrze. A więc... Jak masz na nazwisko? -Zapytałam. W sumie sama nie wiedziałam dlaczego tak bardzo chciałam to wiedzieć. 
-Malik. Zayn Malik. -Odpowiedział i zaraz posłał mi coś w rodzaju uśmiechu. Przytaknęłam mu. Zayn Malik... Zapamiętam to sobie. -Teraz moja kolej... -Zrobił krótką przerwę. -Skąd pochodzisz? -Wzruszyłam ramionami.
-W sumie to sama nie wiem... Jakoś... wylądowałam w domu dziecka... Przygarnęli mnie Państwo Horan, którzy mieszkali w Irlandii... -Powiedziałam spokojnym głosem. Nie lubiłam swojej przeszłości, ponieważ w sumie nic o niej nie wiedziałam. Tylko to, że miałam dwójkę rodziców, którzy mnie porzucili. Był to dla mnie drażliwy temat, ale nie miałam zamiaru ponownie płakać. Zbyt wiele łez wylałam.
-Przepraszam... Nie wiedziałem... -Chłopak zaczął zarówno się bronić jak i mnie przepraszać. 
-Nie masz za co... Nie wiedziałeś... -Cicho odchrząknęłam. -Teraz moja kolej... -Nim zdążyłam zadać pytanie, do salonu wszedł, a raczej wpadł Louis, a zaraz za nim Niall, który zaczął kręcić głową w stronę szatyna. Jego wzrok miał mówić coś typu: "Za szybko!". Wywróciłam teatralnie oczami, po czym spojrzałam na Horan'a, który stał obładowany jedzeniem. -Będziecie tam tak stali?! -Krzyknęłam zwracając się do nich. Louis jako pierwszy ruszył się z miejsca, a zaraz za nim blondyn. Mój brat ustawił na stoliku kolejne przekąski, a szatyn położył małe pudełko z płytą zaraz obok nich. Pochyliłam głowę by przeczytać tytuł filmu. Ten sam ruch wykonał również Malik, na co ja głośno westchnęłam.
-Tres metros sobre el cielo... -Wraz z Zayn'em przeczytaliśmy nazwę w tym samym czasie. Zaśmiałam się pod nosem, podnosząc swoją makówkę do góry.
-Lou?!
-Lou?
-No.
-Pasuje mi to przezwisko. -Wyszczerzył swoje białe zęby, nalewając sobie do szklanki pepsi.
-A więc Lou chcesz oglądać hiszpański melodramat z...
-2010 roku, w którym Hache ma przyjaciela, który potem ginie?! -Dokończył moja wypowiedź brunet.
-Tak. -Odpowiedział krótko, na co ja już w ogóle nie zareagowałam. -A co do przezwisk. Skoro ja jestem od teraz Lou. -Ułożył usta w dzióbek. -Zayn może być Zanee, lub Zen. -Na Jego propozycję głośno się zaśmiałam. Na chwilę zapomniałam o tym co wydarzyło się dosłownie dwie godziny temu i poklepałam Malik'a, po ramieniu.
-Więc od teraz nazywasz się Zen. Zen Waleczny. -Parsknęłam śmiechem.
-Niall bę...
-Nie, nie, nie. Ja już mam swoje drugie imię. Ni. Mi pasuje. Ni na białym koniu. -Wytrzeszczyłam na brata oczy i położyłam się na sofie nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Ej! Skoro Zen jest Waleczny. Ni jest na białym koniu, to Lou niech będzie białym koniem. -Powróciłam do brechtania się z nich. Nie mogłam tego powstrzymać.
-No wiesz co Ash! Jak możesz nazywać mnie białym koniem? -Podniosłam wzrok na szatyna. Udawał, że jest obrażony, a przy tym włączał kolejny film. Wstałam i podeszłam do niego. Poplątałam mu włosy swoją dłonią.
-Ty mój biały rumaku. -Powiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach i wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Miałam z nich niezły ubaw.
-Ni na białym koniu, Lou biały rumak, Zen Waleczny. Wygląda na to, że cała nasza trójka jest rycerzami, tylko Louis'a zniekształciło na konia. -Powiedział Zayn powstrzymując swój chichot. Oblizał swoje usta. -Więc jest koń i dwóch rycerzy, a Ashley? Nie zapominajcie o niej. -Wspomniał o mnie chłopak, na co ja zachowałam jakieś ostatnie resztki spokoju i usiadłam wygodnie na meblu.
-Mnie w to nie plątajcie. Nie chcę być koniem Zayn'a. -Szeroko się uśmiechnęłam.
-Jest średniowiecze, są rycerze, białe rumaki. Brakuje nam jesz... -Zaczął mówić Lou.
-Księżniczki. Brakuje nam księżniczki. -Malik wyszczerzył się w moją stronę. -Brakuje nam księżniczki Tomlinson. -Ach to tak ma na nazwisko Louis. No proszę. -Więc naszą księżniczką będzie Ashley. Księżniczka Ash, Ni na białym koniu, Zen Waleczny i Lou biały rumak.
-Cudownie! -Wykrzyknęłam. -Możemy jechać do Buckingham Palace i przedstawić się jako średniowieczna szlachta. -Zaśmiałem się pod nosem, jednak nikt tym razem mi nie zawtórował. Niall, Louis, zresztą jak i Zayn zaczęli szukać punktu, na którym mogliby zatrzymać swój wzrok. Byli zdezorientowani? Uniosłam brwi do góry. -O co chodzi?
-O nic Ashley... O nic... Oglądajmy. Zaczęło się. -Powiedział spokojny głosem blondyn, wpatrując się w ekran telewizora. Niech mu będzie i tak to z niego wyciągnę.
Film leciał i leciał, a mnie męczyło pytanie: "Dlaczego tak dziwnie się zachowywali, kiedy zażartowałam o tym, że wybierzemy się do Buckingham Palace?". Położyłam swoją głowę na ramieniu brata. Oczy powoli zaczęły mi się kleić i po prostu zasnęłam. Miałam do tego prawo. Byłam naprawdę zmęczona.

Niall's POV

Kiedy Ashley powiedziała ten żart, każdy z nas momentalnie spoważniał. Kto by pomyślał, że moja siostra wyskoczy a aż tak bardzo realistyczną propozycją. Przecież nikt się tego nie spodziewał. Byłem zszokowany. Żeby ją tylko odwieść od pytania przychyliłem jej by oglądała film, a sam zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim. Dokładnie widziałem po twarzach zarówno Louis'a, jak i Zayn'a, że oni też nad wszystkim myślą.
Kiedy powiedzieli mi kilka godzin temu, że moja mała Ashley jest córką rodziny królewskiej zamurowało mnie. Na początku w ogóle nie chciało mi się w to wierzyć. No bo jak? Co prawda wiem, że przygarnęliśmy ją z domu dziecka, ale przecież nikt nie mógłby zakładać, że jest akurat córeczką wielkiej rodziny Edwards, która panuje nad Anglią. Jednak potem musiałem uwierzyć.
Jest jeszcze Zayn. Mieszkałem w Irlandii, nigdy jakoś nie przejmowałem się monarchią w Danii. Co najwyżej to co usłyszałem w radio, w telewizji czy może przeczytałem w jakiejś gazecie. To, że nie wiedziałem kompletnie nic o sprawach monarszych w Kopenhadze, łączyło się to z tym, że nawet nie wiedziałem, że mają tam jakiegoś księcia. "Zayn Malik książę Danii, złóż mi pokłony" -Wyobraziłem sobie bruneta, który stoi na balkonie i macha dłonią na wszystkie strony. Przez samo wyobrażenie na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Na moim ramieniu leżała makówka siostry. 
Na sam koniec został mi Louis. Louis Tomlinson. Kim on w ogóle jest? To wręcz człowiek zagadka, którego nie potrafiłem rozpracować. Co prawda znałem go dosłownie kilka godzin, ale mogłem stwierdzić, że jest zdecydowanie szczęśliwym człowiekiem i ma dobre poczucie humoru. Wielu ludziom właśnie tego brakuje. Szerokiego uśmiechu na twarzy, takiego jak ma chłopak.
-Śpi... -Usłyszałem cichy głos Tomlinson'a. Przeniosłem swój wzrok na Ashley, która rzeczywiście odpłynęła w Krainę Morfeusza. Uniosłem kąciki ust do góry. -Tak poza tym to prawie by się dowiedziała... -Powiedział, wypuszczając ze świstem powietrze, które gromadziło się w Jego płucach.
-O mały włos... Nie ufa mi, więc to jeszcze nie jest dobry pomysł by jej o wszystkim mówić. Jeszcze nie... -Dopowiedział Zayn, a ja mu przytaknąłem. Louis klepnął Malik'a po ramieniu.
-Ty też dałeś plamę.
-Skąd miałem wiedzieć, że ona ma takie napady strachu? Musisz mi zrobić jakąś listę, czego się boi. -Drugie zdanie zwrócił do mnie. 
-Jasne. -Cicho westchnąłem, po czym pogładziłem dziewczynę po głowie. -Będziemy już iść. -Kiedy już miałem budzić Ashley, Louis zatrzymał mnie. Uniosłem jedną brew do góry.
-Zostaw ją u nas. Jutro rano wróci do domu. Zbyt słodko śpi żeby ją obudzić. -Spojrzałem na nią ostatni raz i ucałowałem jej policzek.
-No dobrze... -Zayn podniósł się z miejsca i podszedł do sofy, na której spała dziewczyna.
-Zaniosę ją do któregoś z pokoju. -Delikatnie wziął ją na ręce w stylu ślubnym i udał się schodami na górę. Wstałem z sofy i pożegnałem się z Lou. Wyszedłem z ich budynku, a zaraz po przejściu na drugą stronę znajdowałem się w domu. Zamknąłem za sobą drzwi. Byłem ciekaw jak dziewczyna zareaguje kiedy się o wszystkim dowie. Zaakceptuje to kim jest? 
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Miał być szybciej, wiem ale miałam już większy początek a potem już nie mogłam się zebrać by napisać resztę. W ramach przeprosin rozdział jest o wiele, wiele, wiele, wiele dłuższy niż inne. Mam strasznie dużo pomysłów co do tego opowiadania. Cudownie. Podejrzewam, że następny rozdział zacznę bazgrolić na kartce lub w którymś ze starych zeszytów. Myślę, że to wszystko...
A ! Zastanawiam się nad założeniem ask'a do opowiadania. Co wy na to? W  komentarzach piszcie jak się wam podobał rozdział. 

Ach i dziękuję za 12 KOMENTARZY pod tamtym postem! <3 

Kochani jesteście <3 Dziękuję! 
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! 


Do Następnego! <3 

-Zouis <3


środa, 23 lipca 2014

23.07.2010 8:22 pm.

23 Lipiec 2010 Rok. 

Godzina: 8:22 pm. 


Świętujemy 4 Lata od powstania One Direction. 


W poście tym chcę Wam przekazać kilka spraw organizacyjnych. (Kiedy następny Rozdział i tak dalej) 

Wróćmy czasem kiedy był rok 2010. Pamiętacie ich pierwsze występy solo? 

Louis -  „Hey, There Delilah”
Zayn - „Let me love you”
Harry - „Isn’t she lovely”
Niall - „So Sick”
Liam - „Cry me a River”


Potem cała piątka nie przeszła dalej. Na pewno nie uda się wyznać tego w słowach, co czuli. Smutek? Żal? Może złość? 
Nigdy się tego nie dowiemy.

https://www.youtube.com/watch?v=atUajbKX0K8

Następnie decyzja Simon'a, w 10 minut. Przyznajmy się same sobie. Te 10 minut odmieniło nasze życie, na zawsze, prawda? Przecież bez tych 10 minut, oraz wspaniałego Simon'a Cowell'a, który podjął decyzję życie 5 chłopaków nie odwróciło by się o 180 stopni. Przecież teraz by każdy z nich chodził na studia, potem zacząłby pracować. Niall nadal by żył w Irlandii, a oni wszyscy by się nie spotkali.

Ich pierwsza piosenka razem
„Torn”

Potem wszystko się jakoś potoczyło.
Co prawda nie wygrali X Factor'a, ale zdobyli sławę. Wszystko zawdzięczają dzięki swojej
ciężkiej pracy.
Zauważcie na jaki poziom weszli.
To już 4 LATA razem, uwierzycie?
Zmienili się wyglądem, może głosem, trochę charakterem, ale woda sodowa nie uderzyła
im do głowy i właśnie za to ich kochamy.
Za to, że tak bardzo się dla Nas poświęcają.
Za ich ciężką pracę.
Za wszystkie nieprzespane noce.
Za miłość do Nas.
Za This is Us.
Za wszystkie Tweety.
Za wszystkie koncerty.
Za 3 wspaniałe płyty.
Za What Makes You Beutifull
Za wszystkie single.
Za Video Diares.
Za to, że się nigdy nie poddali.
Za to, że walczą zawsze do końca.
Za ich uśmiechy na twarzach, iskierki w oczach.
Za wysoką czuprynę Zayn'a.
Za loczki Harry'ego.
Za śmiech Niall'a.
Za cudowny głos Liam'a.
Za uśmiech Louis'a.

Po prostu kocham i dziękuję.

Nie mogę być bardziej dumna niż jestem teraz. 


BOHATEROWIE BEZ PELERYNY. 
MY HEROES. 

Moi Aniołowie bez Skrzydeł <3 




ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DO KOŃCA TYGODNIA <3 

DOBRANOC <3

-Zouis <3

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 4

Hello there, the angel from my nightmare
The shadow in the background of the morgue 
 

Ashley's POV
Do domu dotarłam szybko. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu usłyszałam jakieś rozmowy, dobiegające z kuchni. Weszłam do pomieszczenia, a na moją szyję od razu rzucił się brat. 
-Przynajmniej wiem, że się o mnie martwiłeś. -Szepnęłam, po czym oderwałam się od niego i spojrzałam mu przez ramię. 
Stało tam dwóch wysokich chłopaków. Jeden z nich miał szaro-niebieskie tęczówki i był szatynem. Drugi zaś bardziej przyciągał uwagę, przez swoje kruczoczarne włosy i brązowe tęczówki, które hipnotyzowały. Pokręciłam swoją głową i zdezorientowana spojrzałam na blondyna. Ten tylko szeroko się uśmiechnął. 
-Ashley, są to nasi nowi sąsiedzi. Louis i Zayn. - Wyciągnęłam w ich kierunku swoją, prawą dłoń, jednak oni, to znaczy kruczoczarny inaczej zareagował. Chłopak schylił lekko głowę i ucałował zewnętrzną stronę mojej dłoni. Po chwili, z ogromną grację podniósł do góry swoją makówkę.
-Jestem Zayn. –Powiedział z lekkim uśmiechem, widniejącym na Jego twarzy.
Drugi zaś z szerokim bananem na ustach uścisnął moją dłoń mówiąc, że nazywa się Louis. Chłopak wyglądał na typowego żartownisia.
-Nazywam się Ashley. –Powiedziałam w końcu z lekkim uśmiechem, po czym kątem oka spojrzałam na brata. Zapanowała niezręczna cisza. Odchrząknęłam zachowawczo. –Emm… Może chcecie się czegoś napić? –Oczywiście Niall nie pomyślał by zaproponować gościom coś do picia. Wyglądało na to, że w tym domu to ja będę tą wychowaną.
-Chętnie. –Odpowiedział Louis z wymalowanym uśmiechem na ustach.
-Przejdźcie do salonu. Zaraz tam przyjdę. –Ci zaś wykonali moje polecenie i poszli do pomieszczenia obok. Nastawiłam wodę na herbatę i przysłuchiwałam się ich rozmowom.
-Jesteście pewni, że to ona. Przecież… -Niall zaczął coś mówić, ale Louis nie dał mu dokończyć.
-Jesteśmy pewni, prawda Zayn? –Chłopak się nie odezwał.
„Nie ma go tam…”  -Moja podświadomość zareagowała, ale było już za późno. Ktoś przygwoździł mnie do ściany w kuchni. Owym „ktosiem” okazał się Zayn. Spojrzałam przerażona na chłopaka.
-Wiesz, że to nieładnie jak ktoś podsłuchuje? –Na odpowiedź tylko pokiwałam mu twierdząco głową. Po chwili się oddalił, na co ja odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam jeszcze jak wracał do salonu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że woda się zagotowała. Wrzuciłam saszetki herbaty malinowej do kubków i zalałam gorącą cieczą. Był to moment w którym powinnam wejść do salonu i tam zostawić kubki. Usiadłem na blacie w kuchni i wiedząc co mam zrobić patrzyłam się przed siebie.
-Ashley! Zginęłaś z tą herbatą?! –Usłyszałam głos Niall’a.
-Nie. Zaraz przyjdę.- Głośno westchnęłam, po czym do dłoni wzięłam dwa kubki. Po krótkiej chwili znalazłam się w pomieszczeniu, gdzie siedzieli goście wraz z moim bratem. Położyłam naczynia z gorącą cieczą na mały, szklany stolik, po czym wróciłam z powrotem do kuchni po cukierniczkę oraz kolejny kubek. Kiedy znów weszłam do pomieszczenia czułam na sobie przenikający wzrok bruneta.
-Niall… -Powiedziałam cicho, ale ten pochwycił mój głos.
-Tak?
-Ja… Idę na górę.
-Może jednak zostaniesz? W końcu to nasi goście… -Za wszelką cenę chciał bym została z nimi. Widziałam ten Jego błagalny wzrok.
-Nie… To znaczy tak, ale źle się czuję i muszę się jeszcze rozpakować…
-No dobrze… -Na moje szczęście się zgodził. W środku dziękowałam mu z całego serca.
-Nie martw się Niall jestem pewien, że będziemy mieli jeszcze wiele okazji by porozmawiać z Ashley. –Powiedział brązowooki, na co ja tylko wzdrygnęłam.
-A poza tym jesteśmy teraz sąsiadami. –Swoje „trzy grosze” musiał wtrącić Louis.
-Właśnie. –Przybrałam na swojej twarzy sztuczny uśmiech, po czym pożegnałam się i poszłam do sypialni na piętrze.
Cicho zamknęłam drzwi na klucz. Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do jednego z pudełek, z którego zaczęłam wyciągać kurtki. Otworzyłam szafę, gdzie je zawiesiłam. Z resztą pudełek robiłam to samo dopóki ktoś nie zapukał do drzwi mojego pokoju. Lekko zdezorientowana i wiedząca, że Zayn i Louis są jeszcze w salonie, podeszłam niepewnie do drzwi.
-To ja. –Usłyszałam głos któregoś z chłopaków. Przekręciłam klucz w zamku, a drzwi ustąpiły. Przed drewnianą powłoką stał szeroko uśmiechnięty Louis. Uniosłam jedną brew do góry czekając, aż chłopak się odezwie.
-Chciałbym zapytać, czy chcesz może przyjść dzisiaj, do nas na noc filmową. Niall również idzie. –Na Jego słowa nieco zdrętwiałam. Co mogłam zrobić?
-Zastanowię się jeszcze… –Odpowiedziałam krótko.
-No dobrze, więc… Do zobaczenia Ashley. –Lekko się uśmiechnęłam by zachowaź pozory. Po chwili chłopak schodził na dół. Zamknęłam drzwi, po czym powróciłam do wcześniejszej pracy –Rozpakowywania pudełek. Zaczęłam się zastanawiać czy pójść na tą noc filmową. W sumie wiedziałam, że mogę się świetnie bawić, ale z drugiej strony brązowooki mnie zbyt przeraził, dlatego też po prostu się go bałam. Zrobił na mnie złe wrażenie. Do szafki włożyłam ostatnie spodnie. Usłyszałam otwierające się drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku, a na mojej twarzy momentalnie zagościł strach. W drzwiach stał wysoki chłopak o ciemnych jak noc oczach i kruczoczarnych włosach –Zayn. Zamknął za sobą drewnianą powłokę, po czym zaczął się do mnie niebezpiecznie szybko zbliżać. Zaczęłam odchodzić do tyłu, przez co parę sekund później moje plecy „przytuliły” się do ściany. Bałam się jak cholera. W sumie dlaczego bym się nie miała bać? W końcu do uczucia, nazywanego „strach” każdy ma dostęp.
-Co tu robisz? –Wykrzesałam ze swoich ust trzy proste słowa.
-Twój brat nakazał mi bym się po Ciebie udał, by pomóc Ci z rozpakowywaniem i by Cię przekonać abyś przyszła na dzisiejszy seans. –Oznajmił krótko. Zauważyłam, że chłopak ma bardzo formalny akcent. Mówił bardzo poważnie, Jego oczy nie wyrażały nic, były po prostu puste, a na ustach nie widniała żadna oznaka tego, że się właśnie uśmiecha.
-Jaki widzisz już prawie kończę, a poza tym zdecydowałam, że nie przyjdę do Was dzisiaj. Nie mam ochoty i jestem zmęczona dzisiejszym dniem.
-Ależ nalegam. –Po raz kolejny słysząc ten formalny ton wywróciłam teatralnie oczami, po czym odwróciłam swoją głowę w bok.
-Co z tego, że nalegasz? Mnie to nie obchodzi. –Burknęłam pod nosem. Zamknęłam swoje oczy i cicho westchnęłam. Nagle poczułam jak grunt pod moimi stopami się usuwa, a ja sama unoszę się do góry. Otworzyłam swoje, przerażone oczy. Widząc jak Zayn przerzuca mnie przez swoje ramię zaczęłam się rzucać na wszystkie strony. –Postaw mnie na ziemi, słyszysz?! –Krzyknęłam do niego, ale ten niestety nie reagował. Zaczęłam bić swoimi małymi piąstkami Jego plecy, ale to również nic nie dawało. –Proszę Cię… Postaw mnie na ziemi, proszę… -Powiedziałam już cichszym głosem, ale kruczoczarny nie reagował. Zaczął iść w stronę wyjścia, na co ja zdrętwiałam, a moje mięśnie się momentalnie spięły. Po prostu się bałam…

 Louis’s POV



-Co Ty zrobiłeś, Zayn?! –Wykrzyknąłem nie dowierzając w to co właśnie powiedział. Wyznał nam, że Ashley się go przestraszyła, ponieważ ten przyparł ją do ściany i wyglądał jakby wręcz chciał ją zjeść swoim wzrokiem. Na początek myślałem, że jest to jeden z tych żartów, które mu nie wychodzą, dlatego też głupio zacząłem się śmiać, jednak widząc jego poważną minę od razu przestałem. Głośno westchnąłem, po czym przeczesałem swoje włosy palcami, ze zdenerwowania. –Oj Malik, Malik. Ty zawsze coś narobisz. Wiesz jak mogło być pięknie? Widziałem już w jej oczach ten blask. Ona Ci zaczęła ufać, a Ty to spieprzyłeś. Brawa dla mojego kumpla! –Wykrzyknąłem z dezaprobatą. –Pewnie teraz siedzi w swoim pokoju i płacze, a Ty tu siedzisz. Musimy coś wymyślić, by ją do Ciebie przekonać, po raz kolejny. –Powiedziałem w końcu. Nie rozumiałem jak Zayn tak mógł wszystko zepsuć. Oczywiście wiedziałem, że sam ma różna humorki, ale żeby od razu do swojej przyszłej żony? Spojrzałem na blondyna, jedzącego swoje żelki. Musieliśmy go wtajemniczyć, bo w końcu tak czy tak by się dowiedział. –Mogę przynajmniej wiedzieć, dlaczego to zrobiłeś?
-Powiedzmy sobie prawdzie w oczy jestem człowiekiem, który na ogół jest spokojny, choć do czasu, tak? Czasami ponoszą go nerwy… Tak jak wtedy. Ona nas podsłuchiwała…
-Świetnie! Dowiedziała by się wszystkiego szybciej, a Ty teraz byś pewnie dzwonił do jej ojca i mówił, że wszystko załatwione, a tak? Siedzimy tu i opłakujemy Twój błąd. –Głośno westchnąłem. Nie powiem. Wkurzyłem się na Malik’a i to bardzo.
-Dobra, nieważne. Ja Wielki Niall Horan właśnie uratuję Wasze dupska. –Powiedział blondasek przerywając konsumpcję kolorowych żelków. Oparł się o sofę, a paczkę odłożył na stolik, obok pustego kubka po herbacie.
-No to mów.

-Seans Filmowy. –Powiedział krótko, a ja zmarszczyłem swoje brwi. –Zrobicie seans filmowy. Zaprosicie mnie i Ash. Takim też sposobem Zayn musi się zbliżyć do mojej siostry i odzyskać jej zaufanie, proste? Proste. –Przytaknęliśmy tylko swoimi głowami na „tak”. Oczywiście ten „plan” był prosty i prymitywny, ale czy Zayn temu podoła? Czy odzyska zaufanie Ashley Horan?  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ! A raczej Dobry Wieczór : ) Wiem, że rozdział miałam dodać wczoraj, ale zostałam odcięta od internetu i nie mogłam : ) W każdym bądźże razie przesyłam Wam go jeszcze w Sobotę : ) Nasz Kochany Zayn powoli Pokazuje Swoje "Drugie Ja" Mam nadzieję, że się podoba : ) Oczywiście nie obeszło się też bez naszego Louis'a pod koniec : D  Czekam na komentarze : D Kolejny rozdział przewiduję w Lipcu :* Do następnego! 
 A teraz Dobranoc Miłej Nocy <3 POZDRAWIAM : )




CZYTASZ = KOMENTUJESZ

-Zouis <3